„Serce ciemności”? Wszystko się we mnie buntuje przeciwko temu tytułowi. Jak wszyscy od lat przyzwyczajony jestem do klasycznego przekładu Anieli Zagórskiej opatrzonego nagłówkiem „Jądro ciemności”, powtórzonym w nowym tłumaczeniu Magdy Heydel z 2011 r. A i tak ze wszystkich decyzji podjętych przez Dukaja w jego nowym spolszczeniu arcydzieła Conrada ta wydaje się najmniej kontrowersyjna.
Ciemność w tej noweli nie jest po prostu brakiem światła. Jest żywą istotą, podobnie jak rzeka, w górę której płynie główny bohater, kapitan Charles Marlow. On z kolei porównuje rzekę do węża i mówi wprost, że się czuł przez niego zahipnotyzowany.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Kiedy zastanowiłem się, to doszedłem do wniosku, że jednak moja podświadomość miała rację. Dukaj bywa znakomitym pisarzem i twórcą. Ale za cholerę nie można mu wierzyć jako krytykowi literackiemu, a tym bardziej człowiekowi pióra wpływowemu. W sensie wierzyć w jego obiektywizm. Ma swoje zdanie i poglądy, jak zwykle takie jak u Dukaja muszą być, czyli inne niż wszystkie i dziwne. A na pewno sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem. Sam się tak często buntuję przeciwko ustalonym mitom, kryteriom i poglądom, że nie zauważam, jak Dukaj też a wciskając się w rolę romantycznego bohatera podstępnie narzuca swoje osobiste poglądy pod pozorem rzeczowej analizy. Pomaga mu w tym niezwykłóy talent literacki. Ale to nie jest uczciwe, bo nie uprzedza o tym niewyrobionego czytelnika.
Wobec tego podejrzewam go też, że i wobec Conrada będzie szczególnie intelektualnie nieuczciwy zupełnie nie informując gdzie kończy się conradowski oryginał a zaczynają dukajskie spekulacje. I nie tylko wobec niego, taka jest jego metoda zdobywania czytelników. I Dukaja i Conrada.