Na Festiwalu Filmowym w Cannes większość filmów konkursowych mówiła o rozczarowaniu do człowieka, o poczuciu winy. Były jednak trzy bardzo różne filmy, które łączy idealizm.

Zastanawialiśmy się w Cannes z wisielczym humorem, jak by wyglądał ten festiwal, gdyby i tu wkroczyła "dobra zmiana". Po pierwsze, filmy musiałyby być ściśle podporządkowane narodowości. To dzisiaj trudne do osiągnięcia, bo w większości są koprodukcjami - w Cannes widać, jak rozbudowana jest światowa sieć produkcji i dystrybucji kina autorskiego, niezależnego od wielkich wytwórni i wielkich pieniędzy.

Po drugie, w ramach ewentualnej "zmiany" trzeba by koniecznie wprowadzić sekcję filmów o "żołnierzach wyklętych". Rehabilitowałyby one wszelkiego rodzaju separatystów i nacjonalistów, np. francuskich bojowników OAS, którzy nie pogodzili się z niepodległością Algierii.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Łukasz Grzymisławski poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze