Już tytuł spektaklu "Krew na kocim gardle, czyli Marilyn Monroe kontra wampiry" według Rainera Wernera Fassbindera obiecuje, że nie jest to rzecz typowa. Z każdą minutą przedstawienia Anji Sušy w Teatrze Polskim w Bydgoszczy wsiąkamy w logikę absurdu. I przemocy.

Zaczyna się jak typowy kawałek politycznego teatru, spóźnione echo kontrkultury. Głos zabierają kolejno: Żołnierz, Policjant, Nauczyciel - żyranci porządku, tryby machiny społecznej dyscypliny. Jest też Kochanek - tytan miłości, która też jest tu rodzajem opresyjnego reżimu.

Szybko się jednak orientujemy, że jest też coś więcej. Aktorzy i aktorki Teatru Polskiego w Bydgoszczy w pierwszej scenie tworzą jakiś gigantyczny organizm, postaci dramatu przeskakują z wykonawcy na wykonawcę. Wcielają się oni w coraz to inne role aż do, wydawałoby się, kompletnego chaosu - choć umiejętnie zorkiestrowanego.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Anna Gamdzyk-Chełmińska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze