Wysłałem scenariusz mailem z dopiskiem, że jeśli mu się nie spodoba, to z nikim innym tego filmu nie nakręcę - mówi Islandczyk Dagur Kari, reżyser "Fusiego", a wcześniej m.in. filmów "Nói albinói" i "Zakochani widzą słonie". "Fusi" od piątku w polskich kinach.

Mariola Wiktor: Jak znalazł pan Gunnara Jonssona, odtwórcę tytułowej roli w pana filmie?

Dagur Kari: Zobaczyłem go 15 lat temu w satyryczno-komediowym programie telewizyjnym. Pomyślałem, że chciałbym, żeby zagrał dużą, dramatyczną rolę, jednak nie miałem na nią pomysłu. Dopiero wiele lat później na lotnisku zaobserwowałem na płycie grupę pracowników rozładowujących luk bagażowy, a moją uwagę zwrócił masywny mężczyzna w malutkim samochodzie, który podjeżdżał po przyczepę z walizkami. Wyobraziłem sobie potężnego Gunnara w takim małym pojeździe. Od razu nasunęła mi się metafora dorosłego faceta uwięzionego w dzieciństwie, kogoś, kto nie dorósł do samodzielnego życia.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze