Kolejne spotkanie z ekscentrycznymi aktywistami - intrygujące nie tylko dla społeczników-pasjonatów. Tym razem dla Yes-Menów najważniejsze są klimat i zanieczyszczenie środowiska. Pierwszy raz do głosu dochodzi też ton osobisty. Ile można się wygłupiać?

W filmie używają nazwisk Andy Bichlbaum i Mike Bonanno, ale w przeszłości bywali już m.in. Erastusem Hammem czy Kinnitrungiem Spratem. Jak nazywają się naprawdę, nie wiadomo - podstawowym narzędziem Yes-Menów jest przecież kostium, podszywanie się pod wymyślone postaci, używanie kłamstwa do wykrzyczenia niewygodnej prawdy. Ich aktywizm jest barwny, nieodparcie zabawny (nic dziwnego, że dokument "Yes-Meni idą na rewolucję" tak bardzo spodobał się publiczności Berlinale oraz Gravity Film Festival), chwilami błazeński. Co pokazuje już początek, kiedy demonstrują "kule przetrwania" wystarczające rzekomo do przeżycia bez względu na zmiany klimatyczne.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Agata Żelazowska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze