Jeszcze półtora roku temu ich najpoważniejszym powodem do dumy był fakt, że perkusista Arctic Monkeys założył ich koszulkę, wychodząc na scenę festiwalu w Glastonbury. Dziś są największą rockową sensacją na Wyspach Brytyjskich. Duet Royal Blood zagra w środę w warszawskim klubie Palladium.

- Kompletnie nie byliśmy na to przygotowani. Ale wyszła z tego fantastyczna przygoda - mówił w marcu ubiegłego roku perkusista Ben Thatcher po koncertowym debiucie w Stanach Zjednoczonych, który miał miejsce na teksaskim festiwalu South By Southwest.

Duet podszedł do tego występu w typowy dla siebie sposób - bez większego spięcia, bez specjalnej celebracji i pieczołowitych przygotowań. Wystarczyło szybkie nastrojenie instrumentów, sprawdzenie nagłośnienia i można było zaczynać. Taki jest patent Royal Blood na granie, dlatego słowa Thatchera równie dobrze jak do debiutu za Atlantykiem można odnosić do wszystkiego, co w karierze tej dwuosobowej formacji wydarzyło się przez ostatnie kilkanaście miesięcy.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Agata Żelazowska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    czwarta liga, ileż można słuchać tej samej cienizny, black keys i tym podobne wtórne gnioty dla ignorantów, musztarda po obiedzie zjedzonym przez jacka whitea i josha homma, ogarnij się Robert, poszukaj czegoś świeżego i odważnego
    już oceniałe(a)ś
    1
    3