- Kompletnie nie byliśmy na to przygotowani. Ale wyszła z tego fantastyczna przygoda - mówił w marcu ubiegłego roku perkusista Ben Thatcher po koncertowym debiucie w Stanach Zjednoczonych, który miał miejsce na teksaskim festiwalu South By Southwest.
Duet podszedł do tego występu w typowy dla siebie sposób - bez większego spięcia, bez specjalnej celebracji i pieczołowitych przygotowań. Wystarczyło szybkie nastrojenie instrumentów, sprawdzenie nagłośnienia i można było zaczynać. Taki jest patent Royal Blood na granie, dlatego słowa Thatchera równie dobrze jak do debiutu za Atlantykiem można odnosić do wszystkiego, co w karierze tej dwuosobowej formacji wydarzyło się przez ostatnie kilkanaście miesięcy.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze