Jim Jarmusch uznaje ten film za proroczą karykaturę cywilizacji, w której dziś żyjemy. W Ameryce, gdzie przez lata nie pokazywano "Króla w Nowym Jorku", pisano, że to "najgorszy film, jaki kiedykolwiek wyszedł z rąk uznanego reżysera".

Film, który znów można zobaczyć w polskich kinach studyjnych, to ostatni filmowy występ Charliego Chaplina, jego ostatnie słowo (jeśli nie liczyć epizodu w "Hrabinie z Hongkongu"). Zrealizowany w Anglii w 1957 r. "Król w Nowym Jorku" - na pierwszy rzut oka anachroniczny formalnie, ale za to przenikliwie aktualny.

Chaplin atakuje w nim Amerykę. Król fikcyjnej Estrovii, wypędzony ze swojego kraju przez rewolucję, jedzie do wymarzonej Ameryki, która go rozczarowuje. Pod postacią króla kryje się sam Chaplin ścigany przez Komisję do Badania Działalności Antyamerykańskiej, weteranów wojennych, FBI i hollywoodzką plotkarkę Heddę Hopper. To jej oszczercza kampania przyczyniła się do odmowy wydania Chaplinowi wizy amerykańskiej. Żyjąc od 40 lat w USA, nie miał amerykańskiego obywatelstwa.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Agata Żelazowska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Niewątpliwie Chaplin był "w porzo gościem", jak to się teraz mówi. Jednak te jego prokomunistyczne flirty i sympatie potwierdzają, że lepiej gdy artyści trzymają się z daleka od polityki... Można wręcz zaryzykować, że klaps jaki dostał od USA w końcu podziałał na niego otrzeźwiająco. A i tak trochę zgrzytliwie brzmi ostatnie zdanie - gdy Charlie siedział w kapitalistycznej Szwajcarii, gdzie nikt nie mówił do nikogo "towarzysze" i spoglądał "na jezioro i opiekuńcze góry" - prawdziwi towarzysze 2000 km dalej na wschód milionami cięli tajgę lub zdychali w łagrach. Przy całym szacunku dla twórczości Chaplina - jego poglądy to typowy dla Zachodu kawiarniany komunizm, w bezpiecznym otoczeniu i przy lampce dobrego wina.
    już oceniałe(a)ś
    0
    1