Na pierwszym Przystanku wyszedłem na scenę z trzyletnią córką i powiedziałem: ?Jeśli ktokolwiek z was wykona w naszym kierunku agresywny gest, zamykamy festiwal?

Przeszedłem daleką drogę. Pierwszy Przystanek Woodstock był z dużym nerwem. 1995 r., festiwal w Czymanowie. Mieliśmy dla siebie dwa barakowozy od pracowników robót drogowych. Wóz Drzymały wyglądałby przy tym jak Hilton. Śmierdzące, odrapane. Oplakatowaliśmy je, by były trochę bardziej kolorowe.

Dzień przed rozpoczęciem festiwalu wielka zadyma między punolami. Przypomniało mi to złe momenty między subkulturami w Jarocinie. Ci młodzi ludzie w nowej Polsce mieli problem z wolnością, nie wiedzieli, co z nią zrobić, szli w anarchię.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Małgorzata Bujara poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Tak trzeba budować zdrowe społeczeństwo, a nie ten chłam: Kazan, PIS, i radykalizm kleru. Bles!
    już oceniałe(a)ś
    2
    2