Setną rocznicę urodzin kompozytora świętują Polska i Wielka Brytania, w której mieszkał od lat 50. Jego życie to historia self-made mana, który osiągnął sukces w obcym kraju i zmarł jako człowiek uhonorowany przez królową tytułem szlacheckim.

Od 1954 r. przez 20 lat Andrzej Panufnik nie istniał w świadomości polskich słuchaczy. Zakaz grania jego utworów, a potem pozostawanie w cieniu innych to cena, jaką zapłacił za ucieczkę z komunistycznej Polski. Tych zaległości nie udało się nadrobić do dzisiaj.

Nie jest tak, że dopiero go odkrywamy, jak w przypadku innych emigrantów: "radzieckiego" Mieczysława Wajnberga czy drugiego "londyńczyka" Andrzeja Czajkowskiego. Ale wciąż daleko jest do pełnej obecności Panufnika w repertuarze polskich orkiestr.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Michał Olszewski poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze