?Dzieciństwo Jezusa? to skok na bungee. Od tytułu począwszy, poprzez fabularny pomysł, aż po językową realizację

Dzieciństwo Jezusa

 

John Maxwell Coetzee

 

przeł. Mieczysław Godyń

 

Znak, Kraków

Jeśli autor należy do najważniejszych współczesnych prozaików, to może sobie pozwolić na ryzyko. Kto wie, czy nie na tym właśnie polega wielkość - ryzykowne pomysły nie tylko rodzą się w głowach pisarzy, ale też są przez nich wprowadzane w życie.

Od noblisty dostajemy tym razem dzieło, które bez wstydu manifestuje swój paraboliczny charakter. Coetzee pisze przypowieść w czasach przypowieściom mało przychylnym. Ten moralistyczny gatunek, napędzany chęcią przekazania uniwersalnej prawdy, zakłada bowiem postawę mądrościową. Za alegorią kryje się zazwyczaj (są wyjątki!) autor nieskory do rozmowy, raczej domagający się wysłuchania niż nadstawiający ucha. To wyjaśnia, dlaczego dziś na hasło "przypowieść" odzewem jest często sceptycyzm.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Anna Gamdzyk-Chełmińska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    "Czy naiwność pytań Coetzeego jest zamierzona? Czy Coetzee próbuje pokazać, że pytania zadawane przez religię brzmią dziś niewiarygodnie? Chce je w powieści skompromitować, czy raczej kompromituje czasy, w których takich pytań i takiej powagi nie akceptuje się bez podejrzeń?" Dobre pytania, ale mi się nasunęły w innej formie: Czy nieudolność i jałowość najnowszej powieści jest wynikiem niedbalstwa? czy też Coetzee świadomie próbował pisać urocze truizmy jak Coelho ?
    już oceniałe(a)ś
    0
    1