39 lat temu, 72 sekundy po starcie na wysokości 15 km rozpadł się wahadłowiec kosmiczny "Challenger". Zginęło siedmioro astronautów. NASA zagrała nimi w rosyjską ruletkę. Nie pierwszy i nie ostatni raz.

28 stycznia 1986 r. nad Florydę dotarł zimny front atmosferyczny. W noc przed planowanym startem temperatura spadła do rekordowej wartości – poniżej -5 st. C. Rano zrobiło się cieplej, ale godzinę przed południem termometry notowały ledwie 2 st. C.

To był już 25. start promu kosmicznego, ale żaden nie startował wcześniej przy tak niskiej temperaturze.

Rano z wieży startowej, do której był przymocowany Challenger, zwieszały się metrowej długości sople lodu. Przewidzenie tego, co się stanie, kiedy po odpaleniu silników tysiące kawałków lodu zaczną odpadać i zagrażać kruchej osłonie termicznej wahadłowca, wydawało się niemożliwe.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Małgorzata Bujara poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Świetnie napisany artykuł. Na początku nie zwróciłem uwagi na to kto był autorem, ale po 30 sekundach czytania już byłem praktycznie pewien.
    Piotr Cieśliński - właściwy człowiek na właściwym miejscu.
    @Gonzoe
    Jednak brakuje drugiej części. Jak do tego podchodzi Musk. A do tej pory Falcon 9 ma bardzo bardzo dobrą statystykę startów i lądowań. Teraz tylko pytanie, czy nowe stateczki będą poddawane takiej samej kontroli jakości.
    już oceniałe(a)ś
    7
    1
    @misiekpysiek2
    raczej nie tyle brakuje drugiej części ile ktoś inny pisze tytuł i "podkręca" go pod kliknięcia
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    @Gonzoe
    A ja mam zastżenia do języka. Cytat: "W szczególności wiedzieli, że tracą one swoje własności w niskiej temperaturze". Znaczy gubią to, co do nich należało? Można też tracić WŁAŚCIWOŚCI...
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    Kosmos *nie jest* bezpieczny ani łatwy. To jest podstawowe założenie z którego trzeba wyjść. Każdy kto chce lecieć musi mieć świadomość, że milion rzeczy może pójść źle, z których równie dobrze każda może być wynikiem pospiechu, ale i nie mieć nic wspólnego z tym co robią ludzie, a być pochodną tego, że kosmos jest niebezpieczny.

    Mówimy o warunkach absolutnie ekstremalnych, których nie da się w żaden sposób przetestować i zasymulować na Ziemi. Dysponujemy tylko ograniczonymi możliwościami aproksymacji niektórych zjawisk - i prawie każdy lot uczy nas czegoś nowego, sprawia że istniejące modele są udoskonalane i kalibrowane.

    Przy obecnym stanie techniki nie jesteśmy w stanie zmniejszyć ryzyka do poziomu akceptowalnego dla dzisiejszego "miękkiego" społeczeństwa zachodu. I to nie jest obelga, tylko fakt, jako społeczeństwo nie chcemy akceptować ryzyka, dążymy do jego minimalizacji, i widać to na placach zabaw, w szkołach i lotach w kosmos. Nic w tym złego per se nie ma, można powiedzieć że to naturalny sposób ewolucji społecznej - no ale jest to coś co nas nieco hamuje, bo historycznie to dzięki ludziom podejmującym wielkie ryzyko osiągaliśmy wielkie sukcesy i odkrycia.

    Wypadki przy eksploracji kosmosu *będą* się zdarzać. Będą śmiertelne. I będzie ich więcej niż byśmy chcieli. Niezależnie jak wysokie lub niskie będą marginesy błędu w czasie konstrukcji rakiet. Pytanie tylko, czy się z tym pogodzimy jako kosztem ponoszonym przez świadomych ryzyka ochotników, czy zakażemy, i pozwolimy by wyprzedziły nas w (kolejnym) wyścigu niezbyt przejmujące się ludzkim życiem Chiny.

    Odpowiedź nie jest jasna, oczywista ani uniwersalna.
    @BlakeS "Kosmos *nie jest* bezpieczny ani łatwy."
    Sądzę, że co do tego nigdy nie było żadnych wątpliwości.
    "Chcemy tego dokonać nie dlatego, że to łatwe, ale dlatego, ze jest to trudne" cytując JFK.
    Podobnie jak i to, że eksploracja i odkrycia wymagały ofiar i podobnie będzie w przyszłości, pomimo że poziom naszej akceptacji dla nich jest o wiele niższy niż to było dawniej.
    Szkoda tylko, że przynajmniej część ofiar nie była wcale "konieczna" i tak jak w opisywanych konkretnych przypadkach wiemy, że można było ich uniknąć, gdyby nie lekceważenie zastrzeżeń i ignorancja na najwyższych szczeblach.
    Choć większość katastrof to przecież suma i splot wielu niekorzystnych czynników, zwielokrotniona egzemplifikacja "prawa Muphy'ego".
    Ważne jednak by wyciągać z tego naukę i nie powtarzać starych błędów.
    już oceniałe(a)ś
    14
    2
    @BlakeS
    Dlatego też projekt Artemis tak się ciągnie, minimalizują ryzyko gdzie tylko mogą. Gdyby program Apollo tak się rozwijał, nie stanęlibyśmy na księżycu do tej pory
    już oceniałe(a)ś
    10
    2
    @BlakeS
    Bardzo mądrze napisałeś. Lepiej niż w artykule...
    już oceniałe(a)ś
    1
    3
    @trzystadwa
    Tak minimalizują, że kiedy będę mieli rakietę i statek, to "prywaciarze" i Chińczycy będą już mieli bazy na Księżycu i Marsie.
    już oceniałe(a)ś
    1
    4
    @BlakeS
    Kluczowym jest to, ażeby owe "miękkie społeczeństwa" nie dyktowały odważnym (i dobrze wykształconym) ludziom - kosmonautom - co mają zrobić ze swoim życiem. Oni świetnie wiedzą ile ryzykują.
    już oceniałe(a)ś
    2
    3
    @Futurama68
    Czy jesteśmy i czy będziemy absolutnie pewni, za każdym razem, że oni "wiedzą ile ryzykują"?
    Że nie ma nacisków, albo "tylko" presji oczekiwań?

    Mężczyźni są inni niż kobiety, ja nie potrafię "wczuć się" w psychikę faceta.
    Nam, kobietom "wolno" się bać i możemy okazywać ten strach, bo u nas on jest "czymś naturalnym".
    Pomimo tego, że w całej historii ludzkości było wiele kobiet o niezwykłej odwadze, my nie mamy presji, wiemy, że nie tego się od nas oczekuje.

    A jak to jest z mężczyznami?
    Czy mężczyzna może odmówić "zostania bohaterem narodowym"? Tak tylko pytam...
    już oceniałe(a)ś
    1
    1
    @adep2
    Tak, przy pewnym poziomie wykształcenia technicznego i ścisłego masz pewność ile ryzykujesz w takich przedsięwzięciach. A "odwaga" - jest testosteron. Ale samobójców wśród współczesnych kosmonautów nie ma.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    Z jakim ryzykiem wiążą się loty w kosmos może też wiele dać do myślenia historia Apollo 11 i pierwszego lądowania na Księżycu.
    Komputer lądownika "zawiesił się" podczas manewru i N. Armstrong musiał przejść na sterowanie ręczne. Okolica wybrana na lądowanie również okazała się trudniejsza niż przewidywano (mnóstwo głazów)i ostatecznie wylądował "na oparach" z zapasem paliwa na bodajże kilkadziesiąt sekund lotu.
    Od największego sukcesu w historii do katastrofy wcale nie było aż tak daleko.
    już oceniałe(a)ś
    37
    1
    A tu akurat kibicuje Muskowi. Oby jak najszybciej, jemu podobni, opuścili Ziemię.
    @ZimnoTotalne
    O, tak, tak!! Niech lecą na Marsa, albo jeszcze dalej!! ;)
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    "Czy 39 lat później przez pośpiech Muska grozi nam powtórka?"

    Nie tylko przez "pośpiech Muska" katastrofa kosmiczna może się powtórzyć. Dużo bliżej katastrofy był Starliner Boeinga w ubiegłym roku.
    już oceniałe(a)ś
    26
    3
    Przeczytałem artykuł na jednym wdechy. Znam szczegółowo wypadki wahadłowców i innych programów wojskowo kosmicznych realizowanych w USA. I zazdroszczę. Zazdroszczę tego że pomimo tylu wypadków, tylu ofiar i horrendalnych kosztów programu te były kontynuowane. Wyciągano w wnioski, budowano kolejne wersje. U nas wręcz przeciwnie. Zamiast wymusić kolejne wersje Irydy po prostu zamknięto program. A był to naprawdę unikatowy program- obejmował cały samolot. Płatowiec l, silnik, uzbrojenie…. Dziś inżynierowie marzą o takim wyzwaniu. Przy odpowiedniej determinacji możemy mieć własny samolot, czołg czy pociski manewrujące. Czytam o największych zakupach zbrojeniowych i zastanawiam się czy jak co do czego przyjdzie (oby nie) to dostaniemy zgodę na użycie tego uzbrojenia… Dodatkowo przychodzi mi na myśl maksyma (nie pamietam czyja) “lepiej wydać u siebie dwa razy więcej niż kupić na zewnątrz”…
    @MarcinRT

    Iryda była katastrofą od początku. Tadeusz Sołtyk nie zostawił na Irydzie suchej nitki, a jego opinii nikt nie podważył.
    już oceniałe(a)ś
    3
    1
    Z tymi uszczelkami to było ciut inaczej: do katastrofy Challenger’a uszczelniały się dopiero po uruchomieniu silnika dodatkowego na skutek działania ciśnienia. Na skutek sztywności od mrozu jedna się nie uszczelniła. Po katastrofie zmieniono technologię i były od razu szczelne
    @Jaga54321
    tak miało być w wielkim uproszczeniu, ale w praktyce w pierwszych ułamkach sekundy po zapłonie i wzroście ciśnienia następował efekt odwrotny - złacze się rozszczelniało. I dopiero po chwili ciśnienie dociskało stykające się części. Uznano, że to dopuszczalna anomalia, zbyt pochopnie
    już oceniałe(a)ś
    17
    0
    @p.c.
    Panie Piotrze, doczytam zatem, pamiętałem j. w.
    już oceniałe(a)ś
    5
    0
    Tymczasem Chińczycy czy Hindusi nie będą mieli takich skrupułów
    już oceniałe(a)ś
    9
    0