Kolejne badania potwierdzają, że w drugim przypadku łatwiej jest odpowiedzieć "tak".

Zastanawiałeś się kiedyś, czy politycy debatujący podczas posiedzenia Parlamentu Europejskiego albo biznesmeni podczas międzynarodowej konferencji, mówiąc po angielsku, mogą podejmować inne decyzje, niż gdyby mówili w swoich językach ojczystych?

Sama na co dzień posługuję się angielskim. Czasem mam wrażenie, że w tym języku jestem trochę inną osobą, niż mówiąc po polsku. Zawsze myślałam, że to pewnie specyfika języka angielskiego, mniej formalnego, bez tych wszystkich „pan”, „pani”, większy luz i pewność siebie. Może tu jednak chodzić o coś zupełnie innego.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Małgorzata Bujara poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    artykuł b. ciekawy, pointa Sikorski vs. Waszczykowski 10/10.
    już oceniałe(a)ś
    16
    1
    Jeśli tak - to może sejm powinien obradować i tworzyć prawo w języku angielskim? Może wkradłaby się w jego działalność racjonalność?
    @obds
    Wtedy mielibyśmy nowe wydanie Sejmu Niemego.
    już oceniałe(a)ś
    9
    0
    @wajdek
    10/10 - brawo :)
    już oceniałe(a)ś
    5
    0
    @obds
    Tylko nie w angielskim, jednak wielu - choć nie posłów - zna ten język. Najlepszy byłby fiński, praktycznie nieznany, bardzo trudny, pełny wyjątków. Merytorycznie byłoby tak samo, a ten święty spokój - bezcenne.
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    Słuchając ojczystego języka, nie musimy trudzić się ani koncentrować, by zrozumieć co jest mówione. Myślenie racjonalne może uciąć sobie drzemkę, a do głosu dochodzi myślenie emocjonalne (także dlatego że słowa w ojczystym języku mają silne zabarwienie emocjonalne, słyszeliśmy je od matki, kolegów, partnerów - towarzyszą nam od małego).

    Dokładnie odwrotnie jest gdy słuchamy języka obcego: musimy mocno koncentrować się by zrozumieć, jednocześnie słowa są pozbawione ładunku emocjonalnego - mama nie szeptała nam ich do snu. Kojarzą się co najwyżej z mozolnym zakuwaniem słówek w szkole. Myślenie emocjonalne śpi, racjonalne z konieczności działa na najwyższych obrotach.

    Ale gdy opanujemy obcy język na tyle, że zrozumienie treści przychodzi nam automatycznie, podświadomie, myślenie racjonalne może już nieco wycofać się, a do głosu wraca myślenie emocjonalne. Dodatkowo, biegłe opanowanie języka najczęściej ma miejsce gdy dłuższy czas mieszkamy w obcym kraju, a wtedy zaczynamy nabierać do obcych słów znaczenia emocjonalnego, gdyż wielokrotnie słyszeliśmy je w pracy, od znajomych, partnera - w ten sposób reakcje na język obcy upodabniają się w naszym mózgu do reakcji na język ojczysty.
    @kotka_prezesa
    Wcale nie musi się raconalne myślenie cofać koteczko, nawet jak cofa ci się pod wpływem orgazmu. NIe wszystkim. Ja mając do czynienia z obczyzną działam na maksymalnych obrotach. Muszę być pewny, że rozumiem i jestem rozumiany. Nawet jakbym mia 10 razy powtarzać to samo i o to samo pytać. Bywa, że to nagle ten rozmówca załapuje.
    już oceniałe(a)ś
    0
    2
    @kotka_prezesa
    Nigdy nie da się stworzyć idelnego modelu i przekładni nasz język, język ich
    już oceniałe(a)ś
    0
    2
    To można łatwo zaobserwować samemu. Przekleństwa w rodzimym języku - o ile nie są używane w roli przecinków - wyrażają emocje wypowiadającego, podczas gdy w języku obcym są co najwyżej "syntetycznymi" wyrazami wykrzykiwanymi "dla beki".
    @arthur_dent
    Zalezy tylko poziomu znajomosci obcego jezyka.
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    Faktycznie. Mówię po angielsku ‚apple’ i to tylko coś oznaczający dźwięk. Może kojarzy z ajfonową techniką. Ale jak mówię ‘jabłko’ to już nie tylko kilka literek, ale także smak, zapach, jakieś wspomnienia przeskakiwania przez płot do obcego ogrodu. Czyli właśnie potężny ładunek uczuciowy, związany z tym owocem. Kiedy oglądam film po polsku pokazujący ‚sytuacje szpitalne’, gdzie ktoś mówi o jakichś dramatycznych szczegółach medycznych i je po polsku opisuje, to mnie to autentycznie rusza ciarkami chodzącymi po plecach. A podobne sceny na filmie po angielsku są jakieś bezosobowe, mechaniczne, uczucia w tym tyle ile podczas czytania książki telefonicznej – zero. Działa jedynie obraz, muzyka – bo te są pozajęzykowe.

    Stąd faktycznie język obcy dobry jest w pracy czy nauce, gdzie liczy się profesjonalizm, ustalone reguły a nie zmienne ludzkie uczucia. Natomiast prywatnie, w rodzinie potrzebny jest język własny – żal mi tych rodziców, którzy wyjeżdżają z Polski i nie dopilnowują żeby ich dzieci znały nasz język ojczysty – wszyscy oni na tym dużo tracą.
    @bardzospokojny
    Sorry, ale to jest bleblanie, pusta gadanina.
    Bo: "Wraz z większą biegłością drugiego języka efekt zanika..
    Naucz się angielskiego a jabłko i apple będą smakowały tak samo... :-;
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    Przetestuj to zreszta sam:
    Zaklnij sobie tak siarczyscie po polsku a potem po angielsku
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    W swoim czasie prof. Miodek opowiadał o znaczeniu obcych słów w języku polskim. Np. słowo "przepraszam" niesie ładunek emocjonalny, natomiast "sorry", a tym bardziej "sorki", dla Polaka jest zupełnie zdawkowe, wypowiadane bez emocji. Podobnie łatwiej Polakowi przyjdzie powiedzenie "I love you" albo "je t'aime" niż "kocham cię".
    Kto czytał "Wojnę i pokój" pamięta może, jak Piotr Bezuchow, popychany przez środowisko do oświadczyn i małżeństwa, wykrztusza z siebie w końcu "je vous aime", ale nie "Ja was lublu".
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    Drugi przykład ze sprzedaniem córki - doskonały... Zatkało mnie
    już oceniałe(a)ś
    1
    0