Zastanawiałeś się kiedyś, czy politycy debatujący podczas posiedzenia Parlamentu Europejskiego albo biznesmeni podczas międzynarodowej konferencji, mówiąc po angielsku, mogą podejmować inne decyzje, niż gdyby mówili w swoich językach ojczystych?
Sama na co dzień posługuję się angielskim. Czasem mam wrażenie, że w tym języku jestem trochę inną osobą, niż mówiąc po polsku. Zawsze myślałam, że to pewnie specyfika języka angielskiego, mniej formalnego, bez tych wszystkich „pan”, „pani”, większy luz i pewność siebie. Może tu jednak chodzić o coś zupełnie innego.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Wtedy mielibyśmy nowe wydanie Sejmu Niemego.
10/10 - brawo :)
Tylko nie w angielskim, jednak wielu - choć nie posłów - zna ten język. Najlepszy byłby fiński, praktycznie nieznany, bardzo trudny, pełny wyjątków. Merytorycznie byłoby tak samo, a ten święty spokój - bezcenne.
Dokładnie odwrotnie jest gdy słuchamy języka obcego: musimy mocno koncentrować się by zrozumieć, jednocześnie słowa są pozbawione ładunku emocjonalnego - mama nie szeptała nam ich do snu. Kojarzą się co najwyżej z mozolnym zakuwaniem słówek w szkole. Myślenie emocjonalne śpi, racjonalne z konieczności działa na najwyższych obrotach.
Ale gdy opanujemy obcy język na tyle, że zrozumienie treści przychodzi nam automatycznie, podświadomie, myślenie racjonalne może już nieco wycofać się, a do głosu wraca myślenie emocjonalne. Dodatkowo, biegłe opanowanie języka najczęściej ma miejsce gdy dłuższy czas mieszkamy w obcym kraju, a wtedy zaczynamy nabierać do obcych słów znaczenia emocjonalnego, gdyż wielokrotnie słyszeliśmy je w pracy, od znajomych, partnera - w ten sposób reakcje na język obcy upodabniają się w naszym mózgu do reakcji na język ojczysty.
Wcale nie musi się raconalne myślenie cofać koteczko, nawet jak cofa ci się pod wpływem orgazmu. NIe wszystkim. Ja mając do czynienia z obczyzną działam na maksymalnych obrotach. Muszę być pewny, że rozumiem i jestem rozumiany. Nawet jakbym mia 10 razy powtarzać to samo i o to samo pytać. Bywa, że to nagle ten rozmówca załapuje.
Nigdy nie da się stworzyć idelnego modelu i przekładni nasz język, język ich
Zalezy tylko poziomu znajomosci obcego jezyka.
Stąd faktycznie język obcy dobry jest w pracy czy nauce, gdzie liczy się profesjonalizm, ustalone reguły a nie zmienne ludzkie uczucia. Natomiast prywatnie, w rodzinie potrzebny jest język własny – żal mi tych rodziców, którzy wyjeżdżają z Polski i nie dopilnowują żeby ich dzieci znały nasz język ojczysty – wszyscy oni na tym dużo tracą.
Sorry, ale to jest bleblanie, pusta gadanina.
Bo: "Wraz z większą biegłością drugiego języka efekt zanika..
Naucz się angielskiego a jabłko i apple będą smakowały tak samo... :-;
Zaklnij sobie tak siarczyscie po polsku a potem po angielsku
Kto czytał "Wojnę i pokój" pamięta może, jak Piotr Bezuchow, popychany przez środowisko do oświadczyn i małżeństwa, wykrztusza z siebie w końcu "je vous aime", ale nie "Ja was lublu".