"Po raz pierwszy nasi poborowi dołączyli do swoich rosyjskich towarzyszy, aby wspólnie służyć i bronić Ojczyzny. To nie tylko początek służby wojskowej, ale symbol naszej wspólnej drogi, jedności i odrodzenia historycznej sprawiedliwości", napisał w Telegramie Władimir Saldo, szef okupacyjnej administracji obwodu chersońskiego.
"Rosjanie z nowych regionów kraju" idą do rosyjskiego wojska
Państwowe media relacjonowały w ostatnich dniach ceremonię zaprzysiężenia poborowych w Batajsku i Symferopolu. "Obywatele Rosji z regionów ŁRL [Ługańska Republika Ludowa], DRL [Doniecka Republika Ludowa], Zaporoża i Chersonia zostaną wysłani do obowiązkowej służby wojskowej po raz pierwszy od czasu, gdy regiony te stały się częścią Federacji Rosyjskiej", opisywał propagandowy portal Izwiestija.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Ruscy są jak pis: świat na opak, wywracanie pojęć i kłamstwo jako naczelna metoda działania. Młodzi mężczyźni na front ginąć za Ojczyznę, a starzy złodzieje i ich rodzinki piją szampana i defekują do złotych kibli.
O znów klemlowski troll, coraz więcej w nich emocji, histerii i paniki, widzą, ze świat ma ich za nic, a ich czas sie kończy, kraj upada, na froncie nie ma sukcesów i czeka ich zawierucha w Rosji.
Na dodatek wczoraj Putin a grobową mina straszył atomem a świat go wyśmiał z pogardą. :)
To smutne, ale jedni w historii patriotyzmu mają goralenvolki, inni wschodnioukraińskievolki
Uczciwie płaci, kremując zwłoki i uznając za “zaginionego w akcji”
Z propagandowych rosyjskich jak najbardziej się tego dowiesz. Z całą masą innych bzdur.
Jedynym faktycznym pomiarem jaki miał miejsce był wynik referendum w sprawie niepodległości Ukrainy w 1991. Wszystko obwody zagłosowały “za”, nawet ten rzekomo rosyjski Krym.
@rattus-rattus
@rattus-rattus
Rosyjskie trolle już na posterunku z kłamstwami od udawania POlsków zaczynajac a na sile Rosji kończąc.
:)
Nawet jak uważają się za Rosjan to stawiam że 95% z przymusu.
Nie dokonali secesji, to kłamstwo Moskwy. Najpierw wszedł Girkin ze swoimi oddziałami, potem regularna ruska armia z ciężkim sprzętem. I nie jest prawdą, że "większość w Donbasie nie chce do Ukrainy". Być może większość tych, którzy TERAZ żyją w Donbasie, "nie chce do Ukrainy", bo proukraińska społeczność przez lata wojny od 2014 roku stamtąd w dużej mierze uciekła - przynajmniej ci, których orki nie zdążyły wyłapać. No i wieś, bo chłopi nie chcieli opuścić swojej ziemi.
Choć teraz nie byłbym taki pewny, czy większość w Donbasie - w tym niegdyś zwolennicy rosji - nie wolałaby wrócić w granice Ukrainy. rosja przecież wciela tam siłą do armii wszystkich mężczyzn, którzy się nawiną, i traktuje ich jako zasób jednorazowego użytku, w sam raz do mięsnych szturmów. A sam Donbas po latach zależności od Moskwy, rozkradziony i zaniedbany, to przecież syf i ruina, ciężko tam żyć.
Jedna większość zwolenników Janukowycza,
jest w wojsku Putina jako ochotnicy, a druga
część większa przebywa w Polsce i Europie.
Polska propagandę, która ma się do rzeczywistości jak pięść do nosa.
Pojedź sobie na Krym i sam się przekonasz.
Chciałbym. Niestety jakiś faszystowski reżim go okupuje od 10 lat.
Tylko okupanci czuja sie wolni, obywatele Krymu to osoby mające wyłacznie UKRAINSKI paszport i tylko takie przebywają tam legalnie, pozostali muszą miec wize albo podlegają w myśl prawa miedzynarodowego deportacji ponieważ przebywają na terenie Krymu nielegalnie.
Proste
:)
Czytałam zwierzenia innego, młodego mieszkańca Donbasu.
Kiedy putin napadł na Donbas był dzieckiem. Kiedy dorósł, nie było pracy. Postanowił wyjechać do Moskwy z paszportem Donbasu.
Znalazł pracę w firmie informatycznej. Na miejscu została jego chora mama. Płacił za opiekę, przysyłał pieniądze i od czasu do czasu odwiedzał. Postanowił też postarać się o rosyjski paszport, ale to nie było proste. Urzędnicy mnożyli przeszkody.
Już po wybuchu wojny na pełną skalę przyjechał odwiedzić mamę i wtedy rosyjskie wojsko zgarnęło go z mieszkania. Nie chciał podpisać żadnej umowy. Znaleźli więc jakiś wytrych, na podstawie którego zatrudnili go w sztabie na pół roku. Płacili do ręki. Zajmował się rozszyfrowywaniem map satelitarnych, wyszukiwaniem ukraińskich pozycji.
Pół roku minęło, nie chcieli go zwolnić. Zaczęły się groźby. W końcu uciekł i choć nie miał kontraktu, wiedział, że będą go szukać. Zaszył się gdzieś w obwodzie moskiewskim, a kolega podrzuca mu jakąś zdalną pracę.
Dziś jest w czarnej d... Nie ma żadnych dokumentów, bo te z Donbasu już nie są honorowane. Do Ukrainy nie może wyjechać, bo zostanie aresztowany i spędzi w wiezieniu długie lata. W rosji musi się ukrywać, bo jak go złapią to będzie kolejnym mięsem armatnim. Za granicę bez dokumentów też nie może.
Przez całą rozmowę nie powiedział kim się czuje - Ukraińcem czy rosjaninem. Stwierdził tylko, że chyba niepotrzebnie poparliśmy te zielone ludziki.
mógł ciągle służyć w sztabie i mieć św. spokój i pieniądze.
Ale po co służyć wrogowi?
Lepiej poddać sie Ukraińcom i przekazac wszystko co sie wie na temat pracy i osób w sztabie i przyłożyć reke do zniszczenia Rosji.
:)
Insekty ludzkości.
Tak, a co z jego rodziną, która pełni rolę zakładników? Przecież tak właśnie działa Korea Północna. Tam za choćby próbę ucieczki cała rodzina trafia do obozu reedukacyjnego (czyt. Koncentracyjnego)
A co z rodziną?
Kamandir zginał, nie wiadomo w jakich okolicznosciach a żołnierz zaginął. Albo dostal sie do niewoli, kanałów do kontaktu ze stroną ukraińską jest cała masa i to właśnie warto nagłaśniac.
Sdawajsja jesli choczesz żyt, poddaj sie jesli chcesz żyć.
Była sytuacja, że chłopaki przymusowo wcielone podpalili kwaterę pułku, żeby zniszczyć swoje dokumenty, część ukradli i zanieśli na ukrainską stronę.
To chyba nie tak. Z sondaży wynika, że nawet w Donbasie i generalnie na wschodzie Ukrainy jeszcze przed początkiem wojny w 2014 było zdecydowanie więcej zwolenników pozostania w granicach Ukrainy, niż dołączenia do rosji. Po wejściu wojsk rosyjskich ukraińscy patrioci byli prześladowani i mordowani. Wielu uciekło przed czystkami.
A potem także wśród niegdyś prorosyjskich mieszkańców Donbasu nastroje zaczęły się zmieniać, gdy przekonali się, co im przyniosła rosja.
Wielu jednak to zdeklarowani Ukraińcy, którzy nie mogli lub nie zdążyli uciec przed orkami. Co mogą zrobić, gdy ruscy dają im "wybór": albo wstąpisz do armii, albo wywieziemy twoje małe dziecko do rosji i nigdy go nie zobaczysz; albo zgwałcimy twoją żonę lub siostrę; albo zabijemy twoich rodziców. I, oczywiście, po torturach także ciebie.
I co w takiej sytuacji można zrobić? Nawet dać się wcielić, by potem wysadzić ruski czołg lub zastrzelić dowódcę nie wchodzi w grę, bo będą się mścić na bliskich. Imperia od zawsze miały pewne metody zmuszania mężczyzn z podbitych krain, by za nich walczyli, a rosja to barbaria, nie mają żadnych skrupułów.
Mój pra pradziadek też służył w austriackiej armii.
całe szczęscie , że ukrainców nie biorą na się do Ukr armi, tylko dobrowolnie a nie jak w Rosji