Na tureckich cmentarzach jest jasno. Nagrobki, jeśli w ogóle są, są wykonane najczęściej z białego marmuru, w którym pozostawia się miejsce na posadzenie całorocznej roślinności. Gdy wymiera pokolenie, które znało zmarłego i często odwiedzało cmentarz, miejsce zadbanych sukulentów zajmują chwasty. A czasem rosną też na grobie osoby, o której się pamięta: na nagrobku mojego teścia wyrósł kiedyś olbrzymi mak, teściowej tak się spodobał, że postanowiła go zostawić.
Na tureckich cmentarzach jest też pusto, bo Turcy na cmentarze chodzą rzadko. W islamie nie ma święta, które odpowiadałoby naszym obchodom dnia Wszystkich Świętych czy Zaduszek. Groby odwiedza się zwykle w czasie świąt religijnych, takich jak zakończenie ramadanu czy święto ofiarowania, ale nawet wtedy na cmentarze, umiejscowione zazwyczaj za miastami, nie kursują specjalne autobusy, zaś krewni z odległych zakątków kraju – o ile nie przyjechali na święta – raczej nie planują osobnych wizyt na cmentarzach. Trzecia sprawa to daty na nagrobkach. Bo jakim cudem pan Tahir Tuncel, pochowany na cmentarzu w podizmirskim Alacati, urodzony w 1324 mógł umrzeć w 1981?
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Kurski rywalizuje z Trumpem w kategorii chamstwa