Huragan Milton dotarł do zachodnich wybrzeży Florydy w środę po godz. 20 czasu lokalnego. Pozostawił po sobie wiele ofiar i setki zniszczonych domów. Ponad 3 mln domów nie ma prądu.
We Florydę huragan uderzył z prędkością blisko 200 km na godz., a poziom wody w pobliżu Sarasoty w Zatoce Meksykańskiej wzrósł o ponad 2,4 m. Huragan miał wówczas trzecią kategorię, która spadła już do pierwszej. Pracownicy agencji stanowych poszukują uwięzionych w domach ludzi, głównie mieszkających na Florydzie emerytów. Według władz setki domów zostały "całkowicie zniszczone". Liczba ofiar jest dopiero ustalana.
Huragan Milton dotarł na ląd na zachodnim wybrzeżu Florydy w USA nieco wcześniej i dalej na południe, niż przewidywano. Reuters zwraca uwagę, że to dobra wiadomość, bowiem daje nadzieję na uniknięcie gorszego scenariusza katastrofy.
Wszystkie komentarze
Najbardziej żal ludzi.
Tam są bagna. Woda dla żyjących tam zwierząt, to naturalny żywioł. Chyba, że masz na myśli pieski i kotki.
kompletne pomylenie, niestety dość dziś powszechne. Bo ludzi nie żal, prawda?
a nie strat biednej branzy ubezpieczeniowej o której bezsensownie wspomina ostatnie zdanie?
A co, pieski i kotki gorsze?
temat pracy magisterskiej/doktorskiej i wszelkich naukowych rozpraw.
Widocznie wszyscy Amerykanie się ubezpieczają - nie to co u nas na Dolnym Śląsku i Opolszczyźnie.
Po pierwsze ubezpieczenie polega na zrzutce, po drugie w USA firmy już nie ubezpieczają części domów bo ryzyko ich zniszczenia jest zbyt wysokie po zmianach klimatu. W Kaliforni to już norma i właśnie Florydę wskazuje się jako kolejne miejsce gdzie nie będzie ubezpieczeń domów.
Nie ubezpieczają się bo nie mają gdzie. Z powodu zmian klimatycznych firmy przestają ubezpieczać domy w niektórych miejscach.