Podczas pierwszego wystąpienia po nieudanym zamachu na jego życie Donald Trump wezwał do jedności, lecz w tym samym przemówieniu powtórzył swoje najostrzejsze tezy z kampanii. Oskarżył Demokratów o fałszerstwa wyborcze, niszczenie kraju czy umożliwianie "inwazji" nielegalnych imigrantów. Zapowiadał też, że zakończy wszystkie wojny i potrafi uczynić to za pomocą jednego telefonu.
- Minionej nocy Amerykanie zobaczyli tego samego Donalda Trumpa, którego odrzucili cztery lata temu. Przez ponad 90 minut skupiał się na własnych pretensjach, nie mając żadnego planu, by nas zjednoczyć i uczynić życie lepszym dla pracujących ludzi [...]. Mroczna wizja Donalda Trumpa na przyszłość nie jest tym, czego potrzebujemy jako Amerykanie - powiedział Joe Biden w oświadczeniu wydanym przez jego sztab wyborczy.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Tylko żadna z wymienionych przez ciebie sytuacji nie odbyla sie na 3 miesiace przed wyborami pod publicznymi naciskami kolegów z partii i sponsorów. To nie wymiana Kidawy na Trzaska tylko wymiana urzędującego prezydenta stanów zjednoczonych.
no przynajmniej ta z prawyborami Republikanów w 1976 trwała aż do samej konwencji, czyli podobnie jak teraz u Demokratów. W 1980 w sumie też, bo dopiero w trakcie konwencji Ted Kennedy poparł Cartera. W obu przypadkach okopanie się urzędujących Prezydentów na swoich pozycjach skończyło się ich porażką w listopadzie
"Publiczność" jest albo nieprzewidywalna, albo mało przewidywalna - nawet tu, w Europie, gdzie demokracja jest "wyższej próby" niż w "Hameryce", której nie cierpię.
A to nawoływanie do rezygnacji Prezydenta Bidena, jest dość paskudne.
Zdaję sobie sprawę, że on może nawet odejść w trakcie kadencji - wtedy młodsi będą mieli pole do popisu.
Nie wiem, jak na to wszystko zareagują Amerykanie - ja, jako dość typowa Polka, jestem przekorna i nie znoszę, kiedy ktoś chce za mnie decydować.
W sytuacji jaka jest tam, ja bym z pewnością głosowała na Bidena...
Ale nie jestem Amerykanką, oni są całkiem inni....
Przedsmak tego widzieliśmy już podczas jego poprzedniej kadencji i bezpośrednio po.
Winny jest przede wszystkim Biden, który powinien zrezygnować się ze starań o reelekcję, dać pole do działaniu komuś innemu; szczególnie, że widać, że zdrowotnie podupadł już w połowie poprzedniej i sam deklarował tylko jedną kadencję.
Medycyna pracy nie puściłaby kandydata na takie stanowisko, gdyby to tak działało.
Komu?
Kto zdoła ruszyć z kampanią i wygrać na 5 minut przed ostatnim dzwonkiem?
Nie interesuję się za bardzo Ameryką, poza tym, że serdecznie nienawidzę Trumpa i nie chcę, aby znowu on został prezydentem USA.