Według CKW Borys Nadieżdin nie zebrał wystarczającej liczby podpisów poparcia do wystartowania w wyborach prezydenckich. Do Komisji dostarczył ich 105 tys., ale urzędnicy uznali ponad 9209 za nieprawidłowe. Po protestach sztabu Nadieżdina, któremu dano wszystkiego dwa dni na reklamacje, zmniejszyli tę liczbę o 62.
Ta różnica nie ma znaczenia, bo zgodnie z przepisami zakwestionowanych podpisów nie może być więcej niż 5 proc.
Nadieżdin argumentuje, że w rzeczywistości zebrał znacznie więcej niż wymagane ordynacją 100 tys. podpisów (przepisy stanowią, że CKW pretendent może przedstawić ich maksimum 105 tys.), bo ponad 260 tys. To, że je zebrał, Rosja i cały świat widziały, kiedy przed jego sztabami w wielu miastach Federacji ustawiały się długie kolejki ludzi pragnących, by do wyścigu o Kreml stanął nie tylko Putin i jego fałszywi rywale, ale także człowiek, który nie godzi się z prowadzoną przez Moskwę wojną.
Wszystkie komentarze
PS. Do tego dążył, dąży i zawsze będzie dążył Kaczyński. Ma być tak jak on chce a nie tak jak mówi prawo. Stara dobra wschodnia szkoła. Ale my chcemy do Zachodu panie Jarku. Osiem gwiazdek. Niezmiennie.
Niezmiennie!
Na szczęście Kaczyński jest już 75 - letnim starcem ,zdrowie nie najlepsze, odklejenie od rzeczywistości/współczesności pogłębia sie , Putler ma 72, wkrótce te dyktatorki , mniejsze lub większe , przekonają się ,że czas jest największym i ostatecznym władcą , a że niczego trwałego nie potrafią budować ,wszystkich i wszystkie instytucje niszczą i podporządkowują sobie ,kaczyzm i putleryzm wkrótce przeminą razem z nimi.
Dokładnie tak. Tego chciałby kaczor w Polsce, to by mu pasowało. Nawet nie byłoby problemu z tym, że w Polsce nie Syberii i łagrów. Stosowna umowa z kolesiami zza wschodniej granicy i sprawa załatwiona. To urodzony bolszewik.
75 lat to nie jest jeszcze starczy wiek. Mam nadzieję, że po prostu ludzie w końcu ostatecznie odrzucą tego superbolszewika.
My w dużej mierze odrzuciliśmy kaczyzm 15 pażdziernika 65 % do 35 %, 7 kwietnia w wyborach samorządowych i 10 czerwca w wyborach europejskich będzie bardzo duża szansa poprawić ten wynik i ostatecznie zlozyć te nacjonalistyczno-katolicko-postendecko-postsanacyjno-postbolszewicko-antyzachodnie , autorytarne demony do grobu , władza podupadającego starca z Żoliborza tego nie przetrwa i najpewniej nie dotrwa do wyborów parlamentarnych za 4 lata ,to nie rok 2007,tym razem nie ma dla Kaczyńskiego czasu , demografia pisowskiego elektoratu też jest nieubłagana ,średnia 60 latek , co roku ubywa im ok.1% wyznawców , przyszłości nie mają.
75 lat to jest starczy wiek. Ja mam prawie 50 i to już jest końcówka wieku średniego. Bliżej 60-tki zaczyna się starość i tylko tak się teraz w tym kulcie młodości pier-- doli, że nie. Może ta starość być początkowo dość aktywna i przyjemna. Ale możliwości intelektualne się zmniejszają i ogólna sprawność też. Nie zagada się tego. I to po Kaczyńskim bardzo widać. Coraz bardziej - teraz gdy przegrał.
Współczuję kondycji... 50 lat i już mentalny staruszek!
Problem jest taki, że Rosjanie, może nie tak, jakby Putin tego chciał, ale jednak go popierają - u nas w wyborach też było 35% popierających PiS, pomimo dewastacji i szkodnictwa. U nas udało się to zastopować, ale w Rosji po Putinie przyjdzie ktoś, kto otrzyma do rąk wszystkie instrumenty imperatorskie pozostawione w spadku po Putinie. To duża pokusa, bardzo duża i nie ma pewności, że następca się jej oprze.
To akurat bardzo mocno zależy. Mieszanka stylu życia, genetyki i środowiska w jakim się obracasz mają decydujący wpływ. Ktoś, kto pracował fizycznie całe życie będzie z dużym prawdopodobieństwem bardziej zmęczony życiem niż ktoś, kto przez większość życia nie wiem, siedział w branży kreatywnej, pracował mózgiem i obracał się w młodym towarzystwie, ciągle będąc aktualnym i rozwijając się. Ktoś, kto fizyczność miał z wyboru, bo lubi biegać niż dlatego, że musi przez 8 godzin.
On sam od strzelania też nigdy nie był, i w KGB za czasów radzieckich za wybitnego raczej nie uchodził. Od tego mają w firmie specjalistów. Putin specjalizował się w działce >haracze i wymuszenia<. Cała kariera Putina w NRD jako funkcjonariusza niższej rangi polegała na prowadzeniu lokalnych agentów, współpracy ze Stasi, i defraudowaniu funduszy operacyjnych, których nigdy nie rozliczono. Następnie Putin zjawił się w Petersburgu gdzie zajmował się przewałami u Sobczaka, a na koniec grupa trzymająca władzę dała mu do okradania cały kraj.
Podobnie średniakiem i miernotą był przywódca chiński. Ale podobnie jak Putin I Kaczka z jego akolitami był SPRYTNY. To są wszystko cwane tępaki, bez sumienia i bez wstydu, które wiedzą gdzie są pieniądze I jak sobie nimi napychać kieszenie.
Chyba całkiem sporo, sądząc po samozadowoleniu ludu putinowskiego.
Ciekawe, czy zapowiadany wywiad Carlsona Tuckera z Putinem będzie bezrefleksyjnie powtarzać te brednie, pod pretekstem otwierania Amerykanom oczu na przekaz, który rzekomo jest ukrywany przez mainstreamowe media i polityków w Waszyngtonie.
Powtarzanie powyższych bredni, bez brania pod uwagę kontekstu politycznego, że np. od ćwierćwiecza Rosją rządzi Putin i jego banda, że od conajmniej nastu lat nie było żadnych niesfałszowanych i uczciwych wyborów w Rosji, że od dziesięcioleci Rosjanie są karmieni propagandą opartą o papkę pseudopatriotyczną najpodlejszego rodzaju (może i jesteśmy biedni, ale przynajmniej się nas boją, więc szanują), że nie ma wolnych mediów, że protestujący na ulicach ludzie dostają wyroki kilku lat więzienia, że wycofywane są z księgarń i bibliotek książki współczesnych pisarzy, którzy nie popierają bezkrytycznie władzy.
Komu służy taka polityka tzw. wstawania z kolan? Kto jest beneficjentem ciągłego nakręcania strachu przed wrogiem, który czycha na tradycje narodowe (np. kolektywny Zachód, liberałowie, LGBT, organizacje międzynarodowe)?
Rosja pod rządami Putina straciła swoją przyszłość. A to wszystko w sytuacji gdy miała w swoim ręku wszystkie atuty gospodarcze (wysokie ceny surowców), polityczne (brak fizycznego zagrożenia dla państwowości rosyjskiej ze strony Zachodu), społeczne (eksplozja entuzjazmu i kreatywności gospodarczej społeczeństwa pomimo trudnych czasów).
Rosja nie ma już przyszłości na własne życzenie. Nawet jeżeli jakimś cudem powali Ukrainę na kolana (dzięki biernemu wsparciu republikańskich polityków blokujących od miesięcy pieniądze i broń dla Ukrainy) i nawet, jeżeli jakimś psim swędem zajmie część terytorium państw natowskich (np. przesmyk suwalski) i tym samym zniszczy przyszłość naszą i naszych dzieci tutaj w Polsce.
Nawet w takiej sytuacji nie ucieknie od bycia zapleczem surowcowym i terytorialnym dla Chin. Rosyjskie kobiety staną się podstawą wzrostu populacji chińskiej lub postchińskiej. Wojna z Ukrainą powoduje, że w Rosji zacznie brakować mężczyzn (bo zabici, bo ciężko ranni, bo pokiereszowani psychicznie alkoholicy i narkomani). A równocześnie w Chinach brakuje kobiet - jest to długofalowy efekt chorej chińskiej polityki demograficznej. Na chińskich randkowych i na rosyjskich już można wyszukiwać Rosjanki szukające mężów w Chinach.
To jest również efekt prania mózgów sprowadzjący się do tzw. nieinteresowania się polityką, do podejścia tzw. symetrystów (polityka to walka dwóch plemion zanurzonych w bańce informacyjnej, mnie to nie interesuje).
Nie dajmy sobie wmówić, że nie mamy wpływu na to, co się dzieje wokół nas. Rosjanie dali sobie wmówić, wybrali lata temu swojego naczelnika narodu a efekt jaki jest każdy widzi.
Ta masa "durniów" najczęściej robi to za pieniądze.
Chyba wszystkie rosyjskie generacje od czasów mongolskich przyzwyczajały się do statusu nic nieznaczących robaków użyźniających glebę, z której wyrasta władza - carska, bolszewicka, postbolszewicka i jej odmiany, z putinowską włącznie. Oczywiście pytanie, "kto jest beneficjentem" tego spodlenia Rosjan, to question rhétorique. Nieprzebrane bogactwa Rosji są własnością wąskiej elity bandyckiej, która trzyma społeczeństwo za pysk dysponując gigantycznym aparatem systemowej przemocy. Przecież to nawet nie jakiś ustrój polityczny, lecz właśnie bandycka organizacja przemocy, utrzymywana pracą zwykłych Rosjan. A ci w dużej części nie potrzebują innych form państwowego bytu, a w jeszcze większej nie wierzą w możliwość zmiany. I w ten sposób Putin i kamraci mogą bronić swej bandyckiej hegemonii w państwie wysyłając w bój miliony zniewolonych, ogłupionych i zrezygnowanych Rosjan. Chciałem napisać: obywateli, ale to jednak byłoby nadużycie.
Przekaz jest sterowany z obu stron. Rosja nakręca spiralę strachu żeby odwieść Zachód od wsparcia dla Ukrainy, a z kolei część zachodnich elit, w tym głównie koncerny zbrojeniowe, też na tym strachu korzysta. Także niedopowiedzeniami buduje się zagrożenie w społeczeństwach.
Weźmy taki Przesmyk Suwalski - w Polsce przyjęło się wierzyć, że atak Rosji nastąpi w najwęższym miejscu tego Przesmyku, czyli przez Polskę, i będzie miał na celu zbudowanie połączenia lądowego między Rosją (Białorusią) a obwodem królewieckim. Tymczasem faktyczne założenia NATO, ćwiczone na wszystkich manewrach, bazują na realiach i są inne - zajęcie polskiej części Przesmyku po pierwsze byłoby trudne, bo to teren lesisty, poprzecinany rzekami i jeziorami, i nie mający bezpośrednich połączeń komunikacyjnych z Obwodem. Celem jest litewska część, bo jest płaska jak stół i wylesiona, i przebiegają przezeń zbudowane za ZSRR drogi i linie kolejowe do Królewca. Co więcej, atakowanie samych tylko państw bałtyckich bez atakowania Polski pozwala Rosji mieć nadzieję na ograniczony konflikt.
Rzecz druga, ćwiczenia NATO wykazują, że Rosja niekoniecznie musi chcieć zająć Przesmyk. On ma szerokość 60-100 km i jest cały w zasięgu artylerii lufowej i rakietowej z Obwodu i Białorusi, i wyliczenia wskazują, że w razie próby przemieszczenia wojsk NATO Przesmykiem na pomoc atakowanym państwom bałtyckim tylko w pierwszym dniu operacji straty NATO w wyniku ostrzału mogłyby sięgnąć 60 tysięcy zabitych i rannych, a to jest skala strat która zapewne w zachodnich społeczeństwach wywołałaby masowe ruchy za nieuczestniczeniem w konflikcie o jakiś Tallinn i Rygę.
To dlatego tak istotne jest przystąpienie Finlandii i zwłaszcza Szwecji do NATO - bo dzięki temu Bałtyk staje się wewnętrznym jeziorem Sojuszu, całą flotą rosyjska zostaje zamknięta lub zatopiona w Petersburgu i Królewcu bez szans wyjścia na morze, a pomoc państwom bałtyckim można dostarczyć w dowolnej ilości drogą morską. Przesmyk Suwalski staje się zbędny jako droga dowozu pomocy, a Krolewiec staje się dla Rosji obciążeniem nie do obrony, a nie aktywem służącym szantażowaniu NATO. I dlatego właśnie Viktor Orbán jako sługa Putina tak blokuje przystąpienie Szwecji do NATO.
There’s more to it than meets the eye, jak to mówią, i trzeba te wszystkie okoliczności uwzględniać rozważając scenariusze.
O! to własnie esencjonalna sprawa; trzeba o tym pamiętać, także u nas, bo ruska opcja zawsze u nas była mocna (z grubsza od czasów Piotra I); bardzo ładna analiza, przy okazji;
a Rosja na równie pochyłej jest od z grubsza 1914 r. i chyba nie ma dla niej ratunku, skoro z Putinem nie można wygrać; pewnie nawet Trump nie pomoże.
Po pierwsze, otoczenie Putina mogło dojść do wniosku, że lepiej żeby Putin nie dowiedział się, jaka jest rzeczywista skala poparcia dla niego, bo to by mogło ukazać niekompetencję tego otoczenia w braniu społeczeństwa za pysk, i w dodatku zachęcić przeciwników do podjęcia jakichś działań à la Prigożyn, skoro wielkiego poparcia dla dyktatora nie ma.
Po drugie, każde wybory, także sfałszowane i także w systemach totalitarnych są pewnym zaworem bezpieczeństwa jeśli tylko przeprowadzą się je i fałszuje umiejętnie. Nie trzeba od razu drukować, na przykład, 95% poparcia przy 95% frekwencji. Wystarczy 55% by przedłużyć władze. I wtedy część pary idzie w gwizdek, i mniejsze jest ryzyko niekontrolowanego wybuchu ze strony społeczeństwa które uznaje że nie ma nic do stracenia. Jeżeli zaworu bezpieczeństwa nie ma to w kotle ciśnienie rośnie aż do wybuchu, i to się właśnie najwyraźniej zdarzy w Rosji. Za takim rozwojem wydarzeń przemawiają właśnie te kolejki do podpisania list poparcia dla Nadieżdina, wcześniej reakcje na bunt Prigożyna, wcześniej masowa ucieczka mężczyzn za granicę przed mobilizacją, itp. Strzałka manometry jest na czerwonym polu, a putinowcy dosypują węgla na palenisko.
Oby…
Oby miał pan rację. W tych kolejkach i ucieczką przed mobilizacją rzeczywiście coś drzemie. Tylko jak długo będzie się budzić ?.
mnie zawsze zastanawiało na ile ten Putin jest tworem realnym (niewątpliwie taki istnieje) a na ile medialnym, bo on taki w naturze (zależnie pewnie od sobowtóra) średnio efektowny;
najważniejszym zresztą problemem jest jego decyzyjność, bo czasy jedynowładców, to w Rosji skończyły się chyba wraz ze Stalinem.
> Niemal wszyscy na świecie potulnie przyjmują rosyjskie obwieszczenia, że Putin ma poparcie 70-80% Rosjan. Sam też to łykam, bo innych danych nie ma - wiadomo, Rosja. <
Niezupełnie. W Rosji też funkcjonują ośrodki badające opinię publiczną, choć oczywiście znajdują się one pod kontrolą - słynna Lewada ma status "obcego agenta". Tym niemniej z przeprowadzanych sondaży można się czegoś dowiedzieć, choć trzeba umieć czytać publikowane wyniki. To szczególnie ważne jest w Rosji, gdyż odpowiedzi zależą od zadawanych pytań.
Ale prawda przeciska się na wierzch także przy innych okazjach. Na przykład w październiku zesżłego roku państwowy WCIOM - czyli taki odpowiednik naszego CBOS - ogłosił wyniki sondażu dotyczącego działań zbrojnych w Ukrainie. Z ust szefa tej instytucji, Walerija Fiodorowa, cała Rosja uslyszała, że "większość Rosjan nie żąda zajęcia Kijowa i Odessy i nie czerpie zadowolenia z bitew. Gdyby to od nich zależało, nie rozpoczynaliby w ogóle operacji wojskowej." Następnie Fiodorow podał, że odsetek zadeklarowanych przeciwników wojny jest nawet nieco większy niż tych, którzy ją stanowczo popierają i wynosi 16-18 procent. Dodał, że większość ludzi nie tyle chce wojny, co zwycięstwa - na zasadzie, że skoro sytuacja tak się już ułożyła, to muszą wygrać - i wierzy, że należy ją zakończyć na warunkach Rosji. Ale jakie to są warunki, tego ankietowani nie byli w stanie sformułować i raczej byli gotowi uznać za słuszne wszystko, co władza poda im na talerzu. Większość Rosjan także nie była w stanie ocenić, kto właściwie rozpoczął tę wojnę - kto zaczął i dlaczego do niej doszło, to akurat mało kogo intersowało.
moscowtimes.ru/2023/10/02/poryadka-10-15-glava-vtsioma-nazval-realnii-uroven-podderzhki-voini-vrossii-a108679
Jest to o tyle interesujące, że według danych ogłoszonych przez tę samą sondażownię w połowie 2022 roku decyzję o inwazji popierało 68 procent Rosjan, a przeciwnych jej było 20 procent.
Zgoda, można sprawnie dekodować te sondaże w poszukiwaniu ukrytych danych, co samo w sobie mówi wiele o Rosji. Ale czy wyobrażasz sobie, że w jakimkolwiek kraju Zachodu, nawet w Polsce, dość przecież powierzchownie i nie całkowicie zokcydentalizowanej, w sytuacji podobnie dramatycznej większość obywateli nie byłaby "w stanie ocenić, kto właściwie rozpoczął tę wojnę - kto zaczął i dlaczego do niej doszło"?
Może być i 90% poparcia, pytanie jaka jest frekwencja?
Ja się spodziewałem, że Nadieżdin skończy jak Nawalny. W sumie to wciąż może się tak stać.
W artykule przeczytasz, że bywało inaczej, i to za Putina. Ale teraz choćby i koncesjonowana opozycja, którą w ostateczności uwali "cud nad urną", jest niedopuszczalna.