Sobotnie głosowanie zakończy rządy prezydentki Tsai Ing-wen, które przyniosły zbliżenie Tajpej z USA. Największe szanse na przejęcie władzy ma jej partyjny kolega, wiceprezydent William Lai Ching-te, który mówi o wyborze między demokracją a autokracją.

Korespondencja z Tajpej

W ostatnich tygodniach ulice Tajpej zdominowała kampania przed wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi, które odbędą się w sobotę 13 stycznia. Po mieście jeżdżą samochody oklejone plakatami wyborczymi, działacze partyjni przez megafony skandują swoje hasła, na targach rozdają broszury programowe i maseczki z wizerunkami kandydatów, a w sklepach znudzeni sprzedawcy oglądają transmisje wieców wyborczych.

To zrozumiały obrazek dla mieszkańców krajów demokratycznych, a jednocześnie dość nowy z perspektywy historii tej 24-milionowej wyspy, zupełnie zaś obcy dla sąsiadów z drugiej strony Cieśniny Tajwańskiej. 

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Anna Gamdzyk-Chełmińska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze