Antony Blinken miał pracowity tydzień. W ciągu kilku dni odwiedził Izrael, gdzie spotkał się z najważniejszymi politykami w kraju, wziął udział w szczycie arabskim w Jordanii, bez zapowiedzi poleciał do Autonomii Palestyńskiej spotkać się z jej prezydentem i na kilka godzin wylądował w Bagdadzie, by pokazać Irańczykom, że Ameryka nie odpuszcza pilnowania krajów, gdzie nadal ma swoich żołnierzy.
Choć sekretarz stanu USA dwoił się i troił, by namówić Izraelczyków, by choć czasowo zawiesili walki w Strefie Gazy, a Arabów – by nie dopuścili do regionalnej eskalacji, wiele nie osiągnął. Izraelskie władze powtarzają, że walk nie przerwą dopóki Hamas nie wypuści zakładników, a Arabowie domagają się natychmiastowego pełnego zawieszenia broni.