Po eskalacji konfliktu między Izraelem a Hamasem, nazwanego właśnie przez Beniamina Natenjahu wojną, która potrwa długo i będzie ciężka, wielu dziwiło się, że turecki prezydent podszedł do sprawy wyjątkowo, jak na niego, spokojnie. Erdogan, którego już pierwszego dnia amerykański sekretarz stanu „mianował" negocjatorem między stronami, długo trzymał język za zębami i powstrzymywał się od typowych dla siebie, agresywnych wypowiedzi na temat działań Izraela w Gazie. Bardziej wylewna była już nawet jego córka Sumeyye, wprost nazywająca bombardowania cywilów ludobójstwem. Erdogan, najpewniej w imię nowo odbudowanych relacji z Izraelem, był jednak zachowawczy i łagodnie lobbował za powrotem do rozwiązania dwupaństwowego w granicach z 1947 r. Długo to nie potrwało.
Wszystkie komentarze
Erdogan robi to co mu każą wierzyciele. Turcja jest bankrutem.
No i?
No i to, że jest ostatnim typem, który powinien zabierać głos w tej sprawie.
bic palestynskie
i ponadto aresztował mnóstwo dziennikarzy, którzy byli osądzani za akty współpracy terrorystycznej, mimo nie było wyroku sądu
Zapewne Izreal chciałby zapomnieć o swoich zbrodniach na Palestyńczykach.
Bic i jeszcze raz bic i wyrwac z korzeniami ...Hamas.
Nie opowiadaj głupot. Izrael bardzo liczył na Turcję. Netanyahu ma już samych wrogów naokoło. Świetna dyplomacja. Taka nie za mądra.
Najwięcej Arabów to wymordowali terroryści z Hamasu swoimi kasamami. Arabska myśl technologiczna...