Jhed Tamano i Jonila Castro, aktywistki, które mocno podpadły rządowi Filipin, zniknęły na początku września. Władze zapewniają, że kobiety już się odnalazły "całe i zdrowe", a także... skruszone.

Świadkowie opowiadają, że dziewczyny zostały uprowadzone z ulicy przez czterech zamaskowanych i uzbrojonych mężczyzn. Porywacze wepchnęli je siłą do szarego SUV-u i szybko odjechali.

Władze przez ponad tydzień nie zabierały głosu w sprawie porwania 22-letniej Jhed Tamano i 21-letniej Jonili Castro. Część aktywistów to właśnie państwo oskarżyła o uprowadzenie kobiet. Władze z kolei winę zwaliły na komunistyczną partyzantkę NPA. Wcześniej rząd oskarżał aktywistki o związki z komunistami.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Agata Żelazowska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Każda władza boi się ludzi, którzy jej patrzą na ręce
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    "Na Filipinach porwania i zabójstwa to żadna nowość. Na archipelagu ośmiu tysięcy wysp, z których tylko dwa tysiące są zamieszkałe, grasują gangi, prywatne armie i zbrojne partyzantki."

    Trzy tygodnie snułem się po Filipinach w tym roku. Niestety nie widziałem żadnych grasujących gangów, prywatnych armii i zbrojnych partyzantek.

    Może w ramach "cenienia dobrego dziennikarstwa" należałoby określić, o jakiej części kraju się pisze? Meksyk tak samo jest wrzucany do jednego wora pt. "mordują każdego w dzień i w nocy". Byłem dwa razy, snułem się po Jukatanie i nie zamordowali mnie. Wystarczyło nie zwiedzać szlaków narkotykowych.
    już oceniałe(a)ś
    4
    12