W Sudanie czwarty dzień trwały walki między armią i Siłami Szybkiego Wsparcia (RSF). W starciach zginęło już około stu cywilów, blisko tysiąc jest rannych.

Do poniedziałku żadna ze stron nie osiągnęła wyraźnej przewagi. RSF twierdziły, że opanowały kluczowe obiekty w stołecznym Chartumie, wraz z pałacem prezydenckim. Chwaliły się też zajęciem sąsiedniego miasta Omdurman, sukcesami w zachodnim Darfurze i przejęciem lotniska Merowe na północy kraju.

Według innych doniesień armia zbombardowała bazy RSF i odzyskała kontrolę nad lotniskiem.

Związek zawodowy lekarzy informował w poniedziałek, że zginęło 97 cywilów, a także dziesiątki żołnierzy. Liczba rannych zbliżała się do tysiąca. W niedzielę nastąpiła krótka przerwa w walkach – to odpowiedź na skargę związku lekarzy, że medycy i chorzy mają trudności z dotarciem do szpitali.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Anna Gamdzyk-Chełmińska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Historia pokazuje, raz po razie, ze najlepszym rozwiazaniem jest 100% eliminacja jednej ze stron.
    @Tytka
    Nie wiem, gdzie Ci ta historia to pokazała, ale pachnie to Holokaustem.
    Zwróć uwagę, że ani Hitler nie zdołał jednak wyeliminować 100% Żydów ani Romów,
    Kitchener nie zdołał wyeliminować 100% Mahdystów. Nawet potomek Mahdiego, Sadik al-Mahdi był jakiś czas przywódcą Sudanu.
    Nawet Rosjanom Sowieckim nie udało się właściwie wyeliminować żadnego z narodów, które im "przeszkadzały", choć nie mieli ograniczenia czasowego w eksterminacji.
    WASPom w Ameryce nie udało się wyeliminować wszystkich Indian. Aczkolwiek niewielu ich zostało.

    Najlepszym rozwiązaniem jest po pierwsze demilitaryzacja Afryki. Ponad 50% tego, co "Świat" pakuje w "rozwój" Afryki to jest technika wojskowa, z reguły zupełnie przestarzała w Europie czy USA. I te 50% służy skutecznie do unicestwiania pozostałych 50% wydanych na budowę szpitali, dróg, linii kolejowych, zapór i elektrowni, szkół itd. Także zapasów żywności, a przecież nie żywność, a środki do jej produkcji powinno się posyłać na zasadzie "wędka, nie ryba".
    już oceniałe(a)ś
    1
    0
    To kiedy do Europy dotrze nowa fala morderców, którzy teraz się wyżynają, a za parę dni będą udawać biednych imigrantów.
    @aa.t
    Na tej zasadzie można powiedzieć to samo o Ukrainie i Rosji. I nie, nie będą udawać. W Sudanie jest bieda, tylko wojskowi sobie dobrze żyją.
    już oceniałe(a)ś
    9
    3
    Cala Afryka. Od Europy oczekują wsparcia finansowego, bo bida. Na broń jakimś cudem kasę mają. Ciągle wojny, piractwo, terroryzm, ludobójstwo. Oczywiście winni sa biali kolonizatorzy.
    @Vito(ld)60
    Kapuściński już o tym pisał. Oczywiście, że współwinni są biali. Czarni są głupi, bo się nie potrafią dogadać. Ale wystarczy 10 kałaszów, aby zdobyć sąsiednią wioskę. Więc my też musimy, najlepiej 12-15 kupić. I to kwestia przeżycia, nie zachcianek.
    Daj licealistom broń, to zobaczysz. I to będzie Twoja wina w takim samym stopniu. Popatrz na USA, a niby cywilizowany kraj.
    już oceniałe(a)ś
    10
    1
    @el--Hakim
    1. Broń jest problemem.
    Rozmawiałem ze starym misjonarzem. Takim ze "starej szkoły", nie JP2.
    Powiedział tak:
    Na początku w Afryce mieli dzidy z hebanu utwardzonego ogniem na końcu. I tarcze ze skór nosorożca albo hipopotama. Wioski toczyły wojny całymi latami i niemal nikt nie ginął, bo tarcze były lepsze od włóczni. Za to opowieści o bohaterskich czynach przechodziły z dziadka na wnuka, pomimo że nie znali pisma.
    Pojawili się w VIII wieku Arabowie, jako kupcy. Dostarczyli metalowe ostrza do dzid, strzał. Wojny stały się trochę krwawsze, zwłaszcza gdy najbogatsi mogli sobie pozwolić na miecze.
    W XVIII-XIX wieku pojawili się Europejczycy. Przywieźli broń palną. Na początku mieli ją tylko oni. Potem dali ją "swoim" żołnierzom. Ale i tak była pod kontrolą Białych. Cały XIX wiek trwała w Europie (i Ameryce) wymiana broni co parę dziesięcioleci. gładkolufowe skałkówki - gładkolufowe kaposzonówki - gwintowane kapiszonówki - jednostrzałowe odtylcówki - wielostrzałowe karabiny - pistolety i karabiny maszynowe... coś trzeba było z tą przestarzałą bronią robić. No to ją sprzedawali Afrykanom. I zaczęło się - o ile jeszcze kula z muszkietu skóry nosorożca przebić nie mogła, zwłaszcza z daleka, to już z gwintówki 0- tak. W lokalnych plemiennych wojnach krew zaczęła się lać strumieniami. A gdy Sowieci i Chińczycy dostarczyli Kałasze - to już było ewidentne ludobójstwo. Jedynym hamulcem okazał się brak amunicji. W Afryce pełno jest różnych Enfieldów, trafiają się Dreyse'y po Lettow-Vorbecku. Dobrze, że amunicji do nich nie ma... Każde europejskie muzeum wojskowości mogłoby się tak dobrze obłowić w zabytkowe egzemplarze.
    2. Przyrost naturalny jest problemem.
    Ci ludzie biją się często (akurat obecna wojna w Sudanie nie wynika z tego, ale to wyjątek potwierdzający regułę) o wodę, jedzenie, pola uprawne. Jest ich po prostu za dużo. Pomoc humanitarna dała im antybiotyki, środki czystości, filtry do wody, lekarstwa - więc tak jak kiedyś z 10 dzieci przeżywało 2, tak teraz przeżywa 6-8. Inna sprawa, że często przeżywa tylko po to, by zostać zastrzelonym. Ale to inna sprawa. Brak antykoncepcji, zwalczanej przez misjonarzy, doprowadził do tego, że Afryka nie ma samowystarczalności żywnościowej. Aczkolwiek mogłaby mieć (przez jakiś czas, dopóki znowu nie podwoiłaby swojej populacji.
    3. Problemem są dzieci- żołnierze.
    Dziś to już nie tylko dzieci-żołnierze, bo najstarsi weteranowie wojny w Sudanie, trwającej pół wieku, są już starcami (w afrykańskim rozumieniu wieku, gdy ludzie nieczęsto dożywają 50-tki). Ci ludzie nie znają pokoju, wiedzą, że jedyną drogą kariery jest być wojownikiem. Wojownik ma broń, może zabrać na suku cokolwiek zechce ze straganu, nie zapłacić, a i tak nikt mi się nie sprzeciwi. Może zgwałcić każdą dziewczynę, byle nie dziewczynę innego wojownika, bo wtedy to już niebezpieczne. Ergo, nic innego nie potrafi, tylko zabijać i tylko z tego może się utrzymać. No to mamy wojny.
    już oceniałe(a)ś
    2
    0