Poza ustaleniem odpowiedzialności stawką procesu jest bezpieczeństwo 3 mld pasażerów.
Czy do katastrofy by nie doszło, gdyby w kilkuset airbusach 330 wymieniono - za łączną sumę ok. 5 tys. euro - niewielki niklowy prędkościomierz, od którego sprawności zależy praca komputerów pokładowych? Z poufnych dokumentów wiadomo, że zarówno konstruktor, jak i przewoźnik już pięć lat przed katastrofą wiedzieli, że po 10 tys. godzin lotu sondy Pitota są podatne na korozję, co sprzyja osiadaniu na nich szronu.
Wszystkie komentarze
Koszty procesu są większe niż kara.
Gdyby to było 225 milionów, też by się pewnie przejęli zupełnie czymś innym niż grzywna, bo jest jeszcze coś takiego jak reputacja. Zresztą pytanie, czy taki wyrok nie otworzy drogi do nowych pozwów cywilnych.
myślę że ktoś tu z tą kwotą przegiął, autorka czy może ktoś inny
Nie, to prawda. Euronews dodało jeszcze, że tyle przychodu Airbus osiąga w 2 minuty, a Air France w 5.
Głębokie zrozumienie uszkodzeń i ich potencjalnych i możliwych efektów są kluczowe dla przyszłości lotnictwa i astronautyki. Badanie tej tragedii niewątpliwie powiększy naszą wiedzę. A firmy słusznie powinny zapłacić. Ale niekoniecznie za winę, ale za niedostateczną zapobiegliwość i wiedzę.
W lotnictwie zużycie części jest określone statystycznie.
Wymiana na nową musi nastąpić niezależnie od stanu tej tej części. Metoda jest stosowana od dawna.
jest sporo branż gdzie wymianę określa czas , wymieniamy nawet jak działa
oni zginęli głównie przez braki wiedzy pilotów na zmianie (lepszy miał przerwę, i jak wrócił było już za późno), awaria nie gwarantowała katastrofy