1 grudnia 1948 roku na plaży pod Adelajdą znaleziono ciało mężczyzny w garniturze i pod krawatem. Na jego kołnierzu leżał na wpół wypalony papieros. W kieszeni miał bilety na autobus i pociąg, gumę do żucia, zapałki, dwa grzebienie i paczkę papierosów. Nie miał portfela, gotówki ani dowodu tożsamości. Patolog stwierdził śmierć wskutek otrucia, choć nie wiadomo, czy było to morderstwo czy samobójstwo.
Półtora miesiąca później pracownicy dworca kolejowego w Adelajdzie znaleźli należącą do denata walizkę. Były tam ubrania z odciętymi metkami, ale na niektórych pozostało nazwisko „T.Kane" – jak się okazało, jeden z wielu fałszywych tropów.
Wszystkie komentarze
Też pomyślałem o zanieczyszczeniu próbki, ale prościej - syn znając, albo odgadując tajemnicę matki, wysłał do laboratorium włosy kolegi, albo dalszego członka rodziny. Zakładam, że skoro nie jest podejrzanym, to raczej nie pobrano od niego próbki siła i pod kontrolą policji.
Racja, nie pomyślałem o tym. No to chyba mamy prawdopodobne rozwiązanie. Choć wciąż oczywiście nie wiadomo, czemu zmarł, czemu nikt tego nie zauważył, czemu nie miał dokumentów, czy miał związki z wywiadem, z którym wywiadem i jakie... Dzięki za podpowiedź.
Dla mnie to jasne ze to byli Ruscy agenci. Mieli te sama ksiazke do kodowania informacji. W tamtych czasach szczegolnie w krajach anglosaskich gdzie nie wymagano zbyt wielu dokumentow a i te byly latwe do podrobienia, latwo bylo wysadzic kogos z lodzi podwodnej i albo ukrasc komus tozsamosc albo stworzyc nowa. Skad ta pielegniarka znalaby rosyjski. to wszystko jest oczywiste. pewnie sam australijski albo i amerykanski wywiad go zalatwil tylko przeciez sie do tego nie przyzna. szczegolnie jesli byli to amerykanie dzialajacy w australii.
Polecam, bo artykuł spłaszcza i i to solidnie tę historię, w szczególności wątek pachnący szpiegostwem (poligon Woomera).
Są w tej książce i inne niesamowite historie, w tym przerażająca o ... skrzyneczce i jej "mieszkańcu".
ISBN 978-83-240-5627-9. Książka w oprawie twardej.