Postanowiłam wyemigrować do Polski w zeszłym roku - byłam u was wcześniej, mam w Warszawie znajomych z Polski, Mjanmy i Ukrainy, wiedziałam, że mam szansę na wizę. Ale procedury się przedłużały, decyzja zapadła dopiero w lutym. Chwilę później tuż za waszą wschodnią granicą wybuchła wojna. O rety, miałam uciekać od przemocy w bezpośrednie sąsiedztwo wojny?
Mama i znajomi zaczęli mi odradzać. Moja koleżanka, Ukrainka z Warszawy, była przerażona. Rosja zaczęła grozić wojną atomową. Zaczęłam się wahać. Nie chciałam opuszczać ojczyzny, nigdy nie myślałam, że będę żyć poza Mjanmą [dawna nazwa: Birma]. Poza rodzicami musiałam zostawić swoje ukochane "dzieci" - kilka psów i kilka kotów, które latami zgarniałam z ulicy, by się nimi zaopiekować. A jednak wolałam życie w cieniu bomby atomowej od życia w Rangunie, w którym wojny niby nie ma.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Jesli mowia "Dopiero w Polsce przestałam śnić, że mordują mnie wojskowi", to dobry znak. Trzeba sprobowac tym ludziom pomoc znalezc w Polsce spokojne miejsce do zycia, bez uprzedzen i dyskryminacji.