Atak zaczął się o północy od drobnych zakłóceń, ale szybko się okazało, że sytuacja jest krytyczna. Po kilku godzinach Maurizio Stumbo, szef firmy zarządzającej stronami informatycznymi regionu Lacjum i Rzymu, musiał podjąć decyzję: „Wyłączamy cały system". To był jedyny sposób, żeby go uchronić.
System, czyli CED – Ośrodek Przetwarzania Danych całego stołecznego regionu. Sparaliżowana została m.in. strona, na której można było rejestrować się na szczepienia. A jak się później okazało, sparaliżowane są także m.in. zamówienia publiczne czy wydawanie zielonej karty.
Wszystkie komentarze
Skoro wiadomo, że ataki są inspirowane z Kremla
To wypadałoby odwdzięczyć się
Pięknym za nadobne.
U nas taki atak nie byłby potrzebny,
Np. Dworczyk sam udostępnił login i hasło.
Serniki są w WO!
Widocznie trzeba podkrecic poziom strachu, bo cos tam.
Optymistyczne rozwiązanie
to przejcie na papier i kartoteki.
Rozmowy telefoniczne i "kontrolowane"
Czy sugerujesz, że artykuł zamiast o ataku hakerskim powinien mówić o ... np pozytywnym wpływie medytacji na zdrowie, żeby nie ogarniała nas depresja? Proponuję się wybrać do kina na jakąś komedię zamiast czytać bieżące informacje. Ja bym wolała żeby media zajmowały się informowaniem.
Słusznie. Czasem oglądam TVP właśnie, żeby zobaczyć czy jest u nas coś pozytywnego. Przesada w każdą stronę jest propagandą. Chyba tylko Polsat jakoś próbuje się w tym odnaleźć.
konwencjonalna pol-tonowka bedzie lepsza
w sumie w Moskwie (i Petersburgu) zyja najbardziej sensowni Rosjanie
Spróbuj pomyśleć jeszcze z 10 sekund i następnym razem może zanim wezwiesz publicznie do ludobójstwa i wojny napastniczej. Jeśli życie ci niemiłe to szerokiej drogi, ale nie zabieraj ze sobą całej planety plz.
wojna napastnicza juz trwa jakbys nie zauwazyl - od paru lat
NB: po ataku system się najpierw odłącza od sieci, i dopiero wtedy podnosi i czyści. A dopiero po wyczyszczeniu wszystkiego i instalacji na nowo się go podnosi on-line. Więc pisanie że "W chwili ponownej reaktywacji dane mogą natychmiast wyciec" jest bałamutne dość.
No właśnie. Za moich czasów backupy robiło się na taśmach, które potem chowano doszuflady. Backup włączał cieć.
Co więcej, jeśli użytkownik stacji długo (powiedzmy, przez 10 minut) nic nie robi, to stacja powinna go wylogować.
i co, testowaliscie czy da sie tasmy odczytac i odtworzyc co na nich niby zostalo zapisane?
moze mieliscie szczescie, ze nie trzeba bylo nigdy odtwarzac
nie wieladomo czy te backupy po odszyfrowaniu sie w ogole do czegos nadaja
mozna wiedziec co sie robi albo robic co sie wie.
to drugie jest bardziej popularne, bo szef zna sie na wszystkim nawet jesli nie zna sie na niczym.
bezpieczenstwo kosztuje i zwykle sa to wydatki "niepotrzebne". i duze, gdy nie ma odpowiedniej kultury pracy
najlepiej nie miec nic do ukrycia. dane publiczne niech beda publiczne, dostepne dla wszystkich
osobowe - chronienie peselu, adresu zamieszkania ma nas chronic przed oszustami i wyludzeniem kredytu - tylko dlaczego do ku... nedzy nikt nie chce zauwazyc, ze w takiej sytuacji poszkodowanym jest bank, nie osoba, ktorej tozsamoscia sie posluzono
niech panstwo i firmy przestana troszczyc sie o moje bezpieczenstwo, niech uwolnia dane, ktore i tak sa dostepne dla wiekszosci pracownikow wielu instytucji czy firm, sprzedawane telemarketerom
i niech zaczna sie troszczyc o swoja dupe, ze dali sie oszukac komus, podszywajacemu sie pod moja osobe
W banku backupy robi się na taśmach, które przechowywane są poza siedzibą banku i w dwóch kopiach. Kilka lat temu potrzebowaliśmy danych z 1997 (wtedy to było chyba 17 czy 18 lat do tyłu). Odczytaliśmy.
jesteś w błędzie, kredyt zaciągnięty na Twoje dane to Twój problem nie banku. Ty musisz udowodnić niestety, że go nie zaciągałeś. I to jest chore, bo niektórym instytucjom nie mozna odmówić podawania danych, które mogą posłużyć do zaciągnięcia takiego kredytu.