„Zacznij od trzęsienia ziemi, a potem stopniuj napięcie" - przepis Hitchcocka na thriller dobrze opisuje epopeję powstawania pierwszego od 12 lat izraelskiego rządu, na którego czele nie stanie Beniamin Netanjahu z Likudu.
Racją istnienia koalicji, która po czterech tygodniach karkołomnych negocjacji wreszcie się zawiązała - dokładnie na 32 minuty przed terminem upływającym w środę o północy - było bowiem odsunięcie od władzy najdłużej w historii państwa urzędującego premiera. Netanjahu, który staje obecnie przed sądem oskarżony o korupcję, oszustwa i nadużycie władzy, zdołał też przez te lata oszukać i zdradzić wszystkich swych politycznych partnerów i przeciwników. To m.in. dlatego jedyną ustawą, co do której koalicjanci na pewno się zgadzają, jest wymierzony w Netanjahu zakaz kandydowania dla podsądnych.
Wszystkie komentarze
Łubudubu, łubudubu...
Czasem nie ma innego wyjścia
Trumpa wykopano dzięki koalicji narodowców ( Biden ) z murzyńskimi pastorami.
Z Bidena taki narodowiec, jak z ciebie amerykański troll xD
A propos profesjonalizmu, to dzięki naszym dyplomatołom...pardon... orłom dyplomacji, którzy zrobili w Polsce zjazd, Netanjahu dostał wiatr w żagle.