Walczące z odpływem mieszkańców włoskie miasteczka prześcigają się w pomysłach, jak ściągnąć nowych obywateli i zatrzymać młodych. Tym, którzy zechcą uczynić któreś z tych miast swoim tymczasowym „biurem”, oferują częściowe pokrycie kosztów wynajmu i wiele udogodnień. Niektóre nawet pobyt gratis.
- Za każdym razem, kiedy młody człowiek wyjeżdża w poszukiwaniu pracy, znika kawałek naszego miasteczka – mówi Federico Balocchi, burmistrz Santa Fiora, 2,5-tysięcznego miasteczka w dolinie rzeki Orcia w sercu toskańskiego regionu Maremma.
Wszystkie komentarze
raz na kilka lat półroczny roczny pobyt w takim miejscu to cudowna sprawa. albo dwa miesiące w roku przez cały czas. ale żyć na stałe wcale nie tak prosto.
No i włoska kultura "teraz pan ma relaks" jest fajna przez pierwsze dwa tygodnie, ale w sytuacjach awaryjnych może doprowadzić do szału albo do nieszczęścia. Nie mam nic do Włochów, są cudowni ("jesteście z Polski? biedactwa, co wy tam jecie" - i bach, wiadro oliwek z własnego sadu, a potem za telefon do rodziny żeby przywiozła dobrą mąkę i sery, bo trzeba ludzi ratować), w razie potrzeby całe miasteczko się zbierze i zaniesie do lekarza na rękach, ale różnice kulturowe trzeba sobie uświadomić. I jak się jedzie pracować to mogą męczyć.
Z drugiej strony mieszkałem przez moment w takiej dziurze w ziemi (właściwie w górach), gdzie jak się otwierało rano okno z widokiem na rzymski akwedukt, niebo, góry, to tylko tak stać, pić kawę, i wiersze pisać...
Opisales 70% Japonii.