W szpitalu w Mińsku zmarł 31-letni Raman Bandarenka, zatrzymany wczoraj wieczorem przez tajniaków w trakcie lokalnej akcji protestu w jednej ze stołecznych dzielnic. To siódma ofiara śmiertelna protestów, które wybuchły w sierpniu po sfałszowaniu przez Aleksandra Łukaszenkę wyborów prezydenckich.

W środę wieczorem na tzw. placu Zmian w jednej z mińskich dzielnic tradycyjnie odbywała się lokalna akcja protestu.

Wcześniej służby specjalne nie reagowały na wspólne picie herbaty w podwórkach domów czy na uliczne koncerty. Jednak od kilku dni władze wyraźnie postanowiły położyć kres takiej aktywności Białorusinów. Kiedy więc mieszkańcy "placu Zmian" zaczęli się wczoraj gromadzić, pojawili się agresywni tajniacy w czarnych maskach. Doszło do przepychanek, a później bójki.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Anna Gamdzyk-Chełmińska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    za to wszystko teraz i za to co było pod koniec l.90-tych cegła mu na głowę spadnie w drewnianej cerkwi..
    już oceniałe(a)ś
    21
    0
    Dokładnie to samo co tam zatwardziały komunista robi u nas zatwardziała katolicka władza.
    już oceniałe(a)ś
    16
    1
    W Polsce zaczyna sie podobnie
    już oceniałe(a)ś
    13
    1
    A my? Kiedy dorobimy się trupa?
    już oceniałe(a)ś
    0
    1