Rządząca w Tajlandii junta ogłosiła minionej nocy stan wyjątkowy. Przywódcy studenckich protestów zostali aresztowani.

Pretekstem do ogłoszenia zakazu było zakłócenie w środę przez studentów przejazdu królowej Suthidy z najmłodszym synem. Monarchini, która spędza większość czasu w Bawarii wraz z królem Ramą X zobaczyła po raz pierwszy w życiu rozgniewane twarze młodych ludzi wznoszących w górę trzy palce, pozdrowienie protestujących zainspirowane filmem „Igrzyska śmierci”, i usłyszała okrzyki: „Nasze podatki!”. 

Żądają reformy konstytucji i monarchii

Kilka godzin przed rządowym komunikatem w Bangkoku było gorąco. Przez stolicę przeszedł wielotysięczny pochód. Manifestanci ruszyli spod pomnika Demokracji w centrum stolicy i doszli do rezydencji premiera, generała Prayutha Chan-ocha. Tam przebili się przez policyjną barykadę i rozsiedli się przed wejściem, wzywając do dymisji premiera i reformy konstytucji, w której zostałyby zapisane – inaczej niż dotychczas – prawa i obowiązki monarchy.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Pogonic rodzine zarlocznych i tepych krolikow.
    już oceniałe(a)ś
    7
    1
    Dopoki w tajlandii nie zapanuje demokracja nie pojade tam . Pewnie tajlandczycy mi tego nie wybaczą heh . Bojkot
    już oceniałe(a)ś
    4
    0