Kiedy 72-letnia Emine Kiliçarslan z Afyonkarahisar zadzwoniła pod 112, zakaz wychodzenia z domu dla osób powyżej 65. roku życia, czyli tych z grupy największego ryzyka, obowiązywał już od tygodnia. Ratownicy usłyszeli w słuchawce, że kobiecie brakuje jedzenia i nie ma czym nakarmić wnuków. Od razu wysłano więc do niej ekipę tureckiego Czerwonego Półksiężyca z paczkami pełnymi podstawowych produktów spożywczych.
Dopiero na miejscu okazało się, że zaszło nieporozumienie. Pani Emine przez telefon wspomniała co prawda o kuzular – ale tak określa się w Turcji zarówno wnuczęta, jak i jagnięta. Ona miała na myśli te ostatnie, sztuk dwa. Po długich negocjacjach ratownicy namówili w końcu kobietę, by zgodziła się zatrzymać jedzenie, po czym wsiedli w auto, by po dwóch godzinach wrócić z paszą dla zwierząt.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Jaka narracja? GW opublikowała artykuł, ale go nie oceniła. Za chwilę jakiś dziennikarz zrobi to w swoim komentarzu. Co Ci nie pasuje?
Czytanie ze zrozumieniem nie boli
Mistrz sprawnego stawiania chochoła.
Turków jest prawie 2,5 raza więcej niż nas. System autorytarny tego Kraju działa wybiórczo na życie społeczne. Wygląda na to, że korzystnie dla najbiedniejszych. Polska większość też akceptuje taki system póki co, mimo, że wypycha nas z EU.
Nie podniecaj się tymi cyframi...naprawdę wierzysz w to, że ten kraj ma o połowę mniej zgonów niż Niemcy przy podobnej liczbie infekcji?
Oni tam twierdzili, że są genetycznie uodpornieni na COVID...no chyba jednak nie są :-)