Alessandro ma 54 lata i trójkę dzieci. Pracował jako kierowca ciężarówki. Z powodu koronawirusowego lockdownu od dwóch miesięcy nie pracuje, a postojowe pozostaje wciąż w sferze obietnic.
– Na początku, żeby mieć na jedzenie, przestałem płacić czynsz, ale teraz już mi nie starcza. Na próżno starałem się rozwozić rowerem pizzę na zamówienie. Wczoraj po raz pierwszy nie nakryliśmy do stołu – mówi. Dlatego dzisiaj stoi w kolejce przed „solidarnościowym marketem” w mediolańskiej dzielnicy Barona. To jeden z trzech takich sklepów pomocowych otwartych w Mediolanie przez fundację Caritas Ambrosiana.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Większość z tych rzeczy ma szansę ruszyć po ustąpieniu epidemii. Szkoda, że to wspaniałe państwo nie jest w stanie odpuścić opłat i pomóc w pokryciu części czynszu wraz z zapewnieniem podstawowych produktów spożywczych. Pytam się gdzie są te wszystkie oszczędności. Gdzie są nasze podatki?! Czyżby ktoś zwyczajnie nas okradał?
Poważne pytanie do znawców Włoch - 2008 był 12 lat temu. Przez tyle lat było tam tak źle, że teraz się zawaliło?
Tak samo jak wszedzie
Globalizacja doprowadzila w calej Europie do likwidacji stabilnych miejsc pracy w przemysle ,ludzie byli wiec przyusowo wypychani do sektora uslug i jakos tam probowali wiazali koniec z koncem az pandemia zabrala im ta mozliwosc i na tym polega tragedia calej Europy coraz wieksza pauperyzacja i kuchosc tzw sektora uslug ktory tak naprawde na zaden kryzys nigdy nie bedzie odporny