W liczącej niespełna dwa miliony mieszkańców Łotwie co trzecia osoba należy do rosyjskojęzycznej mniejszości. W Rydze odsetek ten jest jeszcze większy – więcej niż połowa mieszkańców mówi po rosyjsku. Próżno tu jednak szukać rosyjskojęzycznych nazw ulic czy napisów na urzędach pisanych cyrylicą. Państwo mówi do obywatela wyłącznie po łotewsku. Osoby nieznające tego języka nie poradzą sobie z meldunkiem, nie założą działalności gospodarczej, nie będą mogły wystąpić o zasiłek. Próba ustanowienia rosyjskiego językiem urzędowym nie powiodła się kilka lat temu podczas referendum.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Kac. Weekend przecież był.
To jak w Polsce. Wygrała prorosyjska partia PiS, ale dziś niemal wszystkie pozostałe partie tworzą koalicję przeciwko niej.
Na logikę, łapóki płaci się raczej w drugą stronę.
Bez przesady w socjalizmie dawało się łapówki żeby kupić.Natomiast jeśli chodzi o artykuł to po prostu niechlujstwo.
Zgadzamy sie co do tego, prawda?
Niemcy ze Slaska, en masse, nie sa odpowiedzialni za II wojna swiatowa. Slusznie nalezy im sie jakas forma dwujezycznosci, np. w urzedach.
Analogicznie rosyjskojezyczni na Lotwie albo np. polskojezyczni na Litwie: naleza im sie ustepstwa jezykowo-kulturowe. Czesc Rosjan na Lotwie jak i Polakow na Litiwe to ludnosc autochtoniczna i jej potomkowie. Zreszta tak jak Niemcy na naszym Slasku.
Czy widzicie podobienstwa? Bo ja tak.
Owszem byla okupacja radziecka, byla tez okupacja niemiecka, byla tez i polska (w jakims stopniu na Litiwe czy w Inflantach), ale dzis mieszkajace tam mniejszosci powonny miec zagwarantowane jakies minimum praw kulturalno-jezykowych.
Chociaz nie lubie Tomaszewskiego (tzn. jego pogladow np. obyczajowych) z AWP na Litwie to rozumiem, ze ze wzgledow taktyczno-wyborczych zawarl solusz z litewskimi Rosjanami. Na nacjonalistow litewskich czasem nie ma innej rady…, niestety.
A ja rozumiem, że "taktyczny" sojusz rosyjsko-polski na Litwie tylko zaogni stosunki polsko-litewskie.
Polska racja stanu to wspieranie Polakow za granica, szczegolnie takích jak Polacy-autochtoni z Litwy, Bialorusi, Ukrainy czy z Czech (Zaolzie).
I tutaj kuleje polityka panstwa polskiego, niezaleznie od biezacej orientacji/koniunktury politycznej.
Mowie to jako wyborca PO, ale i panstwowiec.
Mniejszosci powinny zawsze znajdowac sie po specjalna ochrona spolecznosci miedzynarodowej jak i dostawac pomoc od swych panstw macierzystych.
Cokolwiek zlego by nie powiedziec o Orbanie to jednak potrafi walczyc o prawa swoich rodakow - Wegrow zamieszkalych za granica.
Przyklad - sztywne stanowisko Budapesztu wzgledem Kijowa odnosnie dyskryminacji mniejszosci wegierskiej na Zakarpaciu.
A ze przy okazji interes Putina koreluje z polityka Wegier to juz inna bajka.
Czy to, ze Putin to zly czlowiek jest (no bo - obiektywnie - to jest) oznacza, ze mamy godzic sie na kazda fanaberie Kijowa?
Czy ograniczanie praw dla mniejszosci polskiej w UA oraz np. szeroko rozumiany kult Stepana Bandery maja nam przyslaniac oczy i czy mamy udawac, ze wszystko jest cacy na Ukrainie?
Ja rozumiem, ze UA to nasz potencjalny, strtategiczny sojusznik, no ale wlasnie POTENCJALNY, bo jak na razie to Kijow gra zbyt czesto przeciwko Warszawie….