Abdulsamet Demir po raz pierwszy sięgnął po Koran w wieku sześciu lat. Jego obecne życie kręci się wokół świętej księgi, już jako nastolatek próbował się nauczyć na pamięć ok. 650 stron.
– Moi rodzice są bardzo wierzący. Już od małego spędzałem dużo czasu w meczecie – wspomina 27-letni Demir, który swoją „namiętność do islamu” przekuł w zawód.
Demir jest niemieckim imamem. Urodził się w Hamburgu i tam kształcił się na islamskiego duchownego. W Niemczech, w których żyje 4,7 mln muzułmanów, to rzadkość. Sześć uniwersytetów oferujących studia na kierunku teologii islamskiej próbuje przetrzeć ścieżki dla liberalnej odmiany tej religii. Jednakże wiążąca się z tym współpraca z wielkimi gminami muzułmańskimi ma swoje granice. Ostatecznie to sami absolwenci szkół wyższych ukształtowani przez swoje otoczenie decydują o sposobie czytania Koranu.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Ponieważ to nowoczesny kraj, w którym jest ścisły rozdział Kościołów od państwa (ale meczetów już nie).
Po chwili googlania znalazłem taką informację: "Na uniwersytetach państwowych w Niemczech działają następujące fakultety teologii katolickiej: Augsburg, Bochum, Bonn, Erfurt, Fryburg, Moguncja, Monachium, Münster, Ratyzbona, Tybinga, Würzburg." Wygląda więc na to, że niemieckie państwo jest jednak równo oddzielone od kościołów i meczetów. Gdyby to było moje państwo wolałbym aby teologię wykładały raczej uniwersytety finansowane przez związki wyznaniowe niż z kiesy podatników ale niestety nawet w nowoczesnych Niemczech jest na razie tak jak jest.
niczego nie rozumiesz, nauczyciel religii w Niemczech nie jest po teologii ani po jakimś kursie na katechetę tylko musi mieć ukończone studia dyplomowe plus 2 lata stażu a treść kształcenia i program nauczaniu zatwierdzane są przez ministerstwa oświaty. W ten sposób każdy kraj związkowy kontroluje nauczanie religii tak samo jak każdy inny przedmiot. W niemieckich szkołach nie ma propagandy religijnej. Tak samo powinno być z nauczaniem Koranu i po części z tym co się dzieje w meczetach. W meczetach nie ma być kontroli bo jest rozdział od państwa ale państwo określa materiał studiów i w jakimś sensie kształci imamów nowoczesnych a nie oszołomów.
Tak scislego rozdzialu kosciola od panstwa w Niemczech nie ma. Moim zdaniem jest on za slaby. W Australli lub w Kanadzie jest wiekszy .
Przykladowo CDU, partia Angeli Merkel w samej juz nazwie (Unia Chrzescijansko Demokratyczna) zawiera slowo zwiazane z religia, nawiazuje takze do tradycji koscielnych i jest bardzo konserwatywna.
To czego zwolennicy wprowadzenia w PL "podatku koscielnego" na wzor niemiecki nie rozumieja to to, ze jest to przywilej zwiazkow wyznaniowych, a nie obowiazek. Wspolnoty religjne moga korzystac (odplatnie) z pomocy panstwa przy sciaganiu datkow, ale nie musza. Jest to ich (wspolnot religijnych) autonomiczna decyzja. Duze zorganizowane wyznania - czyli de facto chrzescjanie- z tego korzystaja, mbiejszym np. gminom zydowskim sie to nie oplaca, wiec tego nie robia.
Musiałem sobie poczytać jak działa w Niemczech tzw. podatek kościelny. Z tego co wyczytałem wynika, że w przypadku tej daniny państwo jest tylko "przekaźnikiem". Pieniądze, które wierni danego związku wyznaniowego wpłacają po potrąceniu niewielkiego procenta na rzecz państwa (co jest niejako rekompensatą za poniesione przez owo państwo biurokratyczne koszta) przekazywane są do kasy tegoż związku. Zatem finansowanie czy to teologii chrześcijańskiej czy muzułmańskiej na uniwersytetach państwowych odbywa się z "normalnych" podatków, nie zaś z tzw. podatku kościelnego. Zdaje mi się, że wobec powyższego Twoje argumenty są inwalidami.
Zawsze pod artykułami o tematyce wojskowej bądź kolejowej szukam Twoich postów bo zwykle są bardziej wartościowe niż same artykuły. Odnoszę wrażenie, że wypowiadając się na inne tematy nie popierasz ich równie starannym "reasearchem". A szkoda.
Dziękuję za miłe słowa; myślę, że po prostu się nie rozumiemy. Sama idea podatku kościelnego jest dla mnie cokolwiek dziwaczna - bo nie ma w sumie żadnego logicznego powodu, by państwo pośredniczyło w tym, że daję własne pieniądze komu chcę i jeszcze do tego pobierało od tego opłaty manipulacyjne. No ale dura lex, sed lex; OK. Natomiast w takim stanie prawnym fakt, że państwo utrzymuje z budżetu wydziały teologii chrześcijańskiej na publicznych uniwersytetach jest dla mnie jakoś tam zrozumiały. Zaś fakt, że państwo szkoli imamów, pomimo że muzułmanie nie są państwowym podatkiem kościelnym objęci, zrozumiały dla mnie już nie jest. To po prostu wg mnie kłóci się z równością wobec prawa; bo może i od chrześcijan państwo bierze niewiele, ale jednak bierze, a od muzułmanów nie bierze nic.
Pozdrawiam
Tak, ale wtedy państwo niemiecki musi im płacić. Na razie pensje otrzymują ze swojej gminy.
Ano musi. Tak samo płaci kapłanom katolickim i protestanckim (katoliccy, w zależności od rangi, są zaszeregowani w grupie urzędniczej A13 lub A14, co oznacza od 4 do 6 tys. euro miesięcznie z kasy państwowej; i nie jest to żaden dowcip). Czemu muzułmanów tym samym by nie objąć...?
Polska kształci! Kształci, zapewnia środki utrzymania, mieszkanie, zwolnienie z podatków i ubezpieczenia społecznego, przygotowanie trzody do strzyżenia i godziwą emeryturę.
Ksztalci.