W ten weekend na ulice wenezuelskich miast ponownie wyszły setki tysięcy ludzi. Zdecydowana większość po to, aby poprzeć przywódcę opozycji Juana Guaidó, który dziesięć dni temu ogłosił się legalnym prezydentem. „Coś się musi stać. I to szybko!” – powtarzają sobie zmęczeni kryzysem Wenezuelczycy.
Caracas aż huczy od plotek. Że lada moment zabraknie benzyny na stacjach; że rosyjscy najemnicy, którzy mieli bronić rewolucyjnego prezydenta Nicolasa Maduro, z jakiegoś powodu opuścili kilka dni temu Wenezuelę. A on sam ponoć już negocjuje swoją ucieczkę z kraju, rozważając m.in. azyl na Białorusi lub Kubie.
Wszystkie komentarze
To ichniego trybunału konstytucyjnego Chavez albo Maduro (nie pamiętam który) dorzucił masę nowych sędziów by stworzyć dobrozmianowy trybunał.