Prezydent Iván Duque zażądał też od Kuby wydania Kolumbii przebywających tam partyzanckich dowódców. W wielu miastach kraju dziesiątki tysięcy obywateli wzięło udział w demonstracjach przeciwko terrorowi.

Trzy dni po czwartkowym zamachu bombowym na akademię policyjną w Bogocie przyznała się do niego partyzancka armia terrorystyczna - Armia Wyzwolenia Narodowego (ELN). Oświadczyła, że zabiła 21 oraz raniła 70 kadetów szkoły policyjnej w „samoobronie przeciw represjom armii rządowej”. I że był to „legalny czyn wojenny”. Dowódcy ELN wezwali jednocześnie rząd do wysłania delegacji na dalsze rokowania pokojowe.

Ich buta rozsierdziła rządzącą prawicę i wzburzyła opinię publiczną. Prezydent Iván Duque zapowiedział, że dalszych rozmów z ELN nie będzie, dopóki nie uwolni ona zakładników i nie zaprzestanie terroru. Przywrócił również moc zawieszonym na czas rokowań międzynarodowym listom gończym za dowódcami armii.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Anna Gamdzyk-Chełmińska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze