Nawykli do reżimowych orędzi w starym stylu – z trybuny i z wygrażaniem imperialistom – nie kryli zaskoczenia. Ujrzeli Kim Dżong Una, który jak zachodni polityk w garniturze i krawacie siedział w skórzanym fotelu przy kominku, tyle że z portretami dziadka i ojca, Kim Ir Sena i Kim Dżong Ila, wiszącymi na ścianie.
W dodatku Kim zmienił retorykę i zabrzmiał jak pragmatyczny mąż stanu. W noworocznym orędziu, które po raz pierwszy było transmitowane na żywo także w Korei Południowej, wyciągnął w stronę Waszyngtonu gałązkę oliwną, mówiąc, że gotów jest spotkać się z Trumpem „w każdej chwili”. Za punkt wyjścia rozmów zaproponował deklarację, że jego kraj nie będzie już „budować nowej broni masowego rażenia, przeprowadzać testów i rozprzestrzeniać atomu”.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Czubek mu zbuduje kasyna do bankructwa i wielki mur przeciwko wszystkim.
Rozgrywa trumpa? Temu bęcwalowi tylko obiecać kasyna albo pola golfowe i zaraz mu staje (nie mózg). To jak grać w szachy z hipopotamem.
Aż miło popatrzeć
Jak zażąda to mu dadzą.Jest interes w eksploatacji Oceanu Arktycznego ,zarzewie konfliktu się tli.Tematy zastępcze się kończą,a schizofrenicy może albo raczej raczej pospolici durnie i narcyzy przy władzy zrobią wiele żeby zaistnieć .
To najlepszy kawał roku!