Massimo Russo: To niewątpliwie problem, ale pamiętajmy o dwóch rzeczach. Po pierwsze, fake newsy istnieją od zawsze. Były w XIX wieku, były w czasach imperium rzymskiego, gdy senatorowie byli wprowadzani w błąd przed głosowaniem. Tyle że teraz rozprzestrzeniają się szybciej i mają większy zasięg.
Po drugie, w wielu wypadkach to nie media społecznościowe wpuszczają truciznę w obieg. We Włoszech – a sądzę, że w Polsce nie jest inaczej – codziennie sączą ją członkowie rządu. A powielają i uwiarygodniają tradycyjne media.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
-----
Morawiecki razem ze swoim rządem jest już sławny na cały świat ze swoich notorycznych kłamstw. To, można powiedzieć, klasycy. Ciekawe, czy ludzie za granicą bardziej nam współczują z tego powodu, czy gardzą jako opóźnionym w rozwoju narodem i państwem. A jeszcze 3 lata temu nas lubiano, szanowano i stawiano za wzór.
Gardzą.
Poczta podaje, że liczba przesyłek papierowych spada w tempie 4% rocznie. Znaczy za 20 lat listów papierowych nikt już gryzmolić nie będzie. Zrozumiałe. Klikam w mejla i za darmo w sekundę wiadomość dociera na drugi koniec świata, bez dodatkowych kosztów, ślinienia się przy znaczkach, biegania do skrzynki i czekania na listonosza, który po drodze wyrzuca worek listów do Wisły, bo tak mu czapka poczciarska akurat stanęła.
Natomiast zgadzam się, że w czasach postprawdy i fejkniusów potrzeba żurnalistów na wysokim poziomie, którzy w prosty a rzetelny sposób objaśnią złożone mechanizmy współczesnego świata, bo bez tego zrozumienia w medialną próżnię wkraczają prymitywni populiści próbujący politycznych łowów w mętnej wodzie i niestety im się często udaje gdyż podczas wyborów mądry wybiera mądrego a analfabeta wybiera analfabetę. A gdy głupków jest więcej to wyniki widać na załączonych obrazkach.
Brytyjscy analfabeci wychodząc z Unii strzelili sobie w stopę i w kolano i teraz strzelają sobie w łep, bo blaszana lejdi Maj miota się tylko bezradnie spadając z dwudziestego piętra na bruk i już jest na wysokości piątego piętra, ale na pytanie "jak jest" debilnie odpowiada: na razie lecimy.
Taki jesteś pewny? Zapoznaj się z historią płyty winylowej.
Szerokie masy będą wlepiać gały w te swoje telefony. Ale z pewnością znajdą się ci, dla których słowo pisane oznacza papier. Hipster drugiej lub trzeciej dekady XXI wieku z pewnością nie będzie chodził z tabletem pod ręką.
Jestem pewny. Historię pyty winylowej znam. Masowa produkcja płyt winylowych została zakończona pod koniec lat 80. XX w., gdy rozpowszechniać zaczęły się płyty kompaktowe. Około 2008 roku na rynku USA sprzedaż płyt gramofonowych stanowiła ledwie 1% sprzedaży płyt CD. Coraz większy procent sprzedaży już wtedy stanowiły utwory pobierane on-line na komputery i telefony komórkowe (ponad 40% zakupów na rynku muzycznym USA z tendencją wzrostową).
Krótko. Dziś i CD i tym bardziej winyl to niszówka. Zapoznaj się z historią płyty woskowej i patefonu. Są też i dziś kolekcjonerzy tych staroci. Są i amatorzy fotografii analogowej i miłośnicy ręcznego prania w balii na tarce mydłem szary jeleń.
Można.
Ja piorę w automacie, słucham strimingu MP3, czytam książki na Kindlu i tą gazetę na komputerowym czy komórkowym ekranie, ty wolisz targać kioskową makulaturę, masz prawo.
He, he "hipster" to co jest? Typowy mieszkaniec Pierdziszewa Dolnego?
Nie. Więc nie hipsterka decyduje o masowych trendach.