Gdyby hiszpańska polityka była meczem piłki nożnej, to niedzielne referendum Madryt i Barcelona skończyłyby remisem. Czyli wynikiem nikogo niezadowalającym, niczego nierozstrzygającym, a tak naprawdę - bliskim obustronnej dyskwalifikacji.

„Jeżeli nie chcesz, żeby na ciebie gwizdano, to taki wpis nie jest najlepszym pomysłem” – takimi słowami Sergio Ramos, kapitan hiszpańskiej reprezentacji, podsumował internetową aktywność kolegi z kadry Gerarda Piqué, który zachęcał na Twitterze do głosowania w katalońskim referendum niepodległościowym. Choć wspólnie wygrywali mundial i Euro, to uosabiają dwie zupełnie różne twarze Hiszpanii.

Czytaj też: Jak wyglądała referendalna niedziela w Barcelonie

Urodzony w Sewilli Ramos mówi z ciężkim andaluzyjskim akcentem, ogląda korridy (po wygranych meczach sam udaje matadora), na ramieniu ma wytatuowaną Matkę Boską i chadza na pielgrzymki. Piqué, dumny barcelończyk, udziela wywiadów po katalońsku, jest niepraktykujący i ze swoją partnerką, piosenkarką Shakirą, ma dwójkę dzieci bez ślubu. Ramos jest twarzą Realu Madryt, którego kibice są przekonani o niepodzielności terytorialnej kraju. Wyszczekany Piqué bywa wygwizdywany przez widzów spoza Katalonii, nawet gdy biega z piłką w koszulce reprezentacji. Jedynym politykiem, którego Ramos śledzi na Twitterze, jest prawicowy premier Mariano Rajoy. Piqué publicznie popierał Artura Masa, byłego premiera Katalonii, który niejako doprowadził do niedzielnego referendum.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Anna Gamdzyk-Chełmińska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    Uważam, że Katalończycy powinni mieć prawo do niepodległości, ale w sprawie referendum jestem po stronie rządu Hiszpanii. Droga do niepodległości powinna być zgodna z prawem, a ewentualna niepodległość zaakceptowana przez rząd w Madrycie. To jest Europa XXI wieku, tu nie ma miejsca na nielegalne plebiscyty niepodległościowe. Szkoda że jacyś lokalni politycy katalońscy postanowili sobie w ten sposób budować popularność.
    @foobar
    Zastosuj to rozumowanie do Polaków w 1830 r i 1863: "jacyś lokalni politycy ... postanowili sobie w ten sposób budować popularność."
    już oceniałe(a)ś
    2
    1
    @witowita
    I witamy w dziewiętnastym wieku...
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    Dziękuję za wyważone przedstawienie tematu. Trudno mi było znaleźć takie w polskiej prasie po niedzielnych wydarzeniach w Katalonii. Doceniam rzetelne dziennikarstwo, ostatnio zdaje się być rzadkim towarem.
    już oceniałe(a)ś
    6
    0
    Tego referendum nie można lekceważyć.
    już oceniałe(a)ś
    6
    3
    Jestem ciekaw _merytorycznych_ opinii osób mądrzejszych ode mnie, odnośnie następującego eksperymentu myślowego: czy w sytuacji, która najwyraźniej będzie się pogarszać w Europie, nie byłoby sprytnym taktycznie i strategicznie (z kategorii "ucieczka do przodu) pomysłem EU pozwolenie na odłączanie się od państw narodowych takich regionów o zapędach separatystycznych, ale z automatycznym pozostawianiem ich w EU i z EUR? Jednocześnie coraz większe centralizowanie kompetencji siłowych w ramach rzadu federalnego. Coś jakby w PL zlikwidować dzisiejsze województwa, ale pozostawić powiaty, albo stare 49 PRL-owskich województw.
    Przecież ci separatyści byliby wdzięczni rządowi federalnemu za umożliwienie im samostanowienia na równi z dotychczasowymi "ciemiężycielami", a to z kolei wzmacniałoby koncept EU jako "wspólnoty niepodległych regionów" (), a jednocześnie spuszczaloby napięcie z tych coraz bardziej bulgoczących separatyzmów i osłabiałoby nacjonalizmy wielkopaństwowe. Zreszta i tak zaraz by się okazało, ze trzeba tworzyć sojusze, bo samemu przy wspólnym stole niewiele się zwojuje w negocjacjach z mniej rozdrobnionymi regionami.
    I komu by przeszkadzało, ze np. Pays d'Oc połączyłoby się pewnie z Katalonią? Skoro i tak wszystko odbywałoby się w ramach wspólnej piaskownicy. Dodatkowo brexit - jak na ironię - daje świetną okazje do wprowadzenia jednego, wspólnego języka urzędowego EU - angielskiego. Po prostu żaden region EU nie uważałby go za swój "narodowy" język, bo przecież w Irlandii jest gaelic, a na Malcie - maltański. Oczywiście urzędowo i teoretycznie, ale ten drobny szczegół chyba by przełknęli zarówno Francuzi, jak i Niemcy - dla większego dobra. A wtedy angielski mógłby stać się praktyczna lingua latina w EU, bez tego tłumaczenia na 28 języków (co przy rozdrobnieniu na regiony oczywiście by się jeszcze rozmnożyło). Przecież i tak wszystkie dzieci się go uczą w szkole - niby po co? Nawet D. Tusk musiał się nauczyć, jak chciał cokolwiek znaczyć w EU i - ku mojemu niemałemu zdumieniu - nawet sobie niezłe radzi, jak na europolityka. Zatem byłby to mniejszy próg, niż się z pozoru wydaje. A jakby już był wspólny język, wspólna armia i niektóre aspekty państwowości, to cała reszta europejskiego kotła by się do tego dopasowała, choć w drobniejszych granulkach, niż dotychczas.
    Jak patrzę na tych frankistowskich zomowcow w akcji, to widzę, ze nie odskoczyliśmy zbyt daleko od Hutu i Tutsi. Tylko nam się tak wydawało, bo mamy kanalizacje i asfalt na drogach.

    No, dobra: co z tym pomysłem jest nie tak? Bo ja nie bardzo coś widzę...
    @panzlowrogusrobal
    Mogłoby to być trudne. Po pierwsze, bo często nawet w tych separatystycznych regionach liczba zwolenników odłączenia nie sięga 50%. Po drugie, w tej chwili zdestabilizowałoby to sytuację w Europie, i tak już nie najstabilniejszą. Mogłoby się to może udać, ale zaczynając od drugiej strony, w ramach stopniowego procesu wzmacniania UE, w której wzrastałaby znaczenie regionów i malało państw narodowych. Ale zwiększanie liczby państw narodowych o kolejne wydaje się raczej krokiem w odwrotnym kierunku. Proszę tylko nie pomyśleć, że zabieram głos w poczuciu bycia mądrzejszą od Pana. Po prostu propozycja eksperymentu myślowego wydała mi się ciekawa.
    Nie dziwię się dużej sympatii Polaków dla katalońskiego zrywu. Kończąc szkołę w Polsce nie można mieć ze słowem niepodległość złych skojarzeń. W ramach eksperymentu myślowego zadaję sobie tylko pytanie, czy sympatie rozkładałyby się podobnie, gdyby pewnego dnia chodziło o niezależność, dajmy na to, Śląska. W Hiszpanii trybunał "wykreślił zapis, że Katalończycy są narodem", jakoś nasunęło mi to na myśl spory o narodowość śląską... (No dobrze, nie zadaję sobie pytania, obawiam się, że znam odpowiedź, ale co tam...)
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    @EwaCetnarowska
    Dziękuje za podjęcie tematu.
    Doprecyzuję założenia: region musiałby spełniać jakieś minimalne kryteria skali (żeby wyeliminować groteskowe przypadki typu "ja i mój szwagier"), aby moc się ubiegać o referendum separacyjne, a w przypadku wyniku i/lub frekwencji poniżej progu, nie następowałaby separacja.
    Co do destabilizacji, to właśnie mam najwiecej wątpliwości. Na pierwszy rzut oka wydaje mi się, ze właśnie mogłoby to posłużyć do rozładowania napięć separatystycznych, co przy równoczesnym wzmocnieniu władz federalnych UE (dzięki poparciu wdzięcznych separatystów) mogłoby paradoksalnie stabilizować sytuacje - przynajmniej w porównaniu do dzisiejszej. Poza tym wyglada na to, ze tylko nam się wydawało, ze się wszyscy kochamy i "jedna europejska rodzina", a tymczasem przywiezieni statkami zomowcy z innych regionów ES ciągają starsze panie za włosy, tłuką je pałkami po głowach, a leżących (po tym jak zepchnęli ich brutalnie ze schodów) kopią, depcząc z zaangażowaniem z wyskoku (sic!). Zamiast się oszukiwać, ze europejskie państwa narodowe różnią się znacząco od sztucznych tworów w rodzaju Iraku, czy niektórych państw afrykańskich (bo najwyraźniej się nie różnią, a jedynie tak nam się wydawało, bo straciliśmy odpowiednio odległa perspektywę - ale różnica wynosi 100-200 lat), lepiej byłoby zrobić coś radykalnego, co kompletnie zaorałoby dotychczasowy porządek. Oczywiście przy odpowiednim zarządzaniu taka zmiana, również poprzez zręczne zaszachowanie establishmentu państw narodowych. I chodzi mi o cos kompletnie przeciwnego, niż zwiększanie liczby państw narodowych. Coś jak USA, tyle ze "stanem" mogłaby być np. Katalonia, _jesli_ zagłosowałaby w referendum, ze nie chce wspólnie z Kastylią.
    Czy Śląsk tez by się załapał, to trudno powiedzieć - z tego, co się mgliście orientuje i dziś wyczytałem w komentarzach, to raczej nie ma tam odpowiedniego odsetka Ślązaków, którzy dodatkowo mieliby pragnienia separatystyczne. Akurat PL by na takiej reorganizacji zyskała, bo ma stosunkowo jednolite społeczeństwo, wiec w porównaniu z tymi wszystkimi regionami Europy mielibyśmy relatywnie więcej (spójnych) głosów, niż obecnie.
    Jakkolwiek rozumiem to, co pisze Pani o niepodległości, to w eksperymencie chodzi mi przede wszystkim o strategiczny pragmatyzm, bez żadnych sentymentów, oczywiście w granicach fundamentalnej moralności humanistycznej. W globalnej konkurencji mamy szanse _tylko_ jako większy twór, choć oczywiście politykom daleko do konstruktywnego pragmatyzmu i pewnie nic z tego nie będzie.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    @panzlowrogusrobal & @EwaCetnarowska
    Pozwole sobie dolozyc pare uwag do Panstwa dyskusji:
    Ale przede wszystkim: Dziekuje Panu Zlowrogiemu i Pani Cetnarowskiej za wyjatkowo kompetentne (i kulturalne) komentarze.
    A moje uwagi to:
    Uzywacie Panstwo pojecia “państwa narodowe“ w zachodnioeuropejskim rozumieniu slowa ‘naród’ jako “spoleczenstwa zyjace w jednym organizmie panstwowym” lub zgola w znaczeniu “panstwo” (ang. nation), a nie w rozumieniu polskim gdzie przewaza znaczenie ‘naród’ = “jednostka etniczna”. Ta róznica dosc czesto powoduje nieporozumienia. W rozumieniu polskim Hiszpania nie jest “państwem narodowym“, bo poza tymi kt mówia w Castellano, sa ci co mówia po katalonsku, baskijsku i w galego. Podazajac dalej mysleniem polskim (choc mieszkam za granica, konczylem szkole polska, i stad mam te uczucia o jakich pisze Pani Ewa) - im wszystkim nalezalaby sie niepodleglosc ale: JESLIBY TEGO CHCIELI. Katalonczycy wlasnie sie o tym wypowiedzieli, na tak, Galicjanie - nie (moze by im zreszta bylo blizej do Portugalczyków).
    Podoba mi sie tez idea polaczenia Katalonczyków z Prowansalczykami, ale pewnie do tego nie dojdzie, zbyt sie daleko przez ostatni tysiac lat rozeszli. Nawet gdyby sie Belgia rozpadla na dwoje to i tak Flandria nie polaczylaby sie z Holandia mimo ze obydwa „nations“ mówia nederlands (kt po stronie belgijskiej nazywa sie vlaams). O polaczeniu zas mówiacych jednym jezykiem Chorwatów z Serbami i Bosniakami po prostu nie wypada mówic… (to tak à propos Tutsi i Hutu…)
    Ja jestem federalista europejski, wiec idea EU jako "wspólnoty niepodległych regionów" (ze Szkocja, Katalonia, Krajem Basków, Bretania, Flandria a moze nawet Krajem Padu) jest mi bliska sercu. Ale widze tez niebezpieczenstwo destabilizacji na kt wskazala Pani Ewa, wiec rowiazania sam nie widze. No i pare reform trzebaby przedtem w Unii przeprowadzic, w tym np. zlikwidowanie liberum veto i przyjmowanie ustaw EU kwalifikowana wiekszoscia glosów, a nie jednomyslnie.
    Dodam jeszcze ze nie widze nic zdroznego w uznaniu autonomii Śląska (bo na ile wiem nie chodzi Ślązakom o odlaczenie sie od Polski).
    I jeszcze jedna uwaga n.t. „modern Latin“, czyli angielskiego: on juz jest w praktyce jezykiem ogólno-europejskim i po Brexicie (jesli don rzeczywiscie dojdzie) tez takim pozostanie. Natomiast jak chodzi o pytanie „… niby po co dzieci się go uczą w szkole?“ – mysle ze poza tym ze jest to jezyk EU, jest jeszcze pare innych przyczyn, np. ze jest to jezyk swiatowy.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    @witowita
    Rzeczywiście, użycie pojęcia państwo narodowe nie było zbyt precyzyjne. Nawet jeśli chodzi o Katalonię (to ją miałam na myśli pisząc o zwiększeniu liczby państw narodowych), nie byłaby państwem jednolitym ani pod względem narodowościowym, ani językowym.
    >>im wszystkim nalezalaby sie niepodleglosc ale: JESLIBY TEGO CHCIELI. Katalonczycy wlasnie sie o tym wypowiedzieli<<
    Brutalna reakcja hiszpańskich władz (próby uniemożliwienia głosowania przez policję) odwraca uwagę, przynajmniej w pierwszych dniach po 1.10, od wielu wątpliwości związanych z samym referendum. Mieszkańcy Katalonii w swojej większości NIE WYPOWIEDZIELI SIĘ, gdyż im tego jak dotąd nie umożliwiono (zostawiam na boku ocenę słusznie, czy nie). Niedzielne referendum nie było legalne nie tylko w ocenie instytucji z Madrytu, uchwalono je w parlamencie Katalonii bez zachowania kwalifikowanej większości głosów wymaganej przez Statut Katalonii (większością zwykłą), po wyjściu z sali przedstawicieli opozycji. Warunki głosowania umożliwiały wielokrotne głosowanie przez te same osoby (załóżmy, że nie nadużywano tej możliwości, pewnie były to pojedyncze przypadki osób, którym zależało właśnie na udowodnieniu, że taka możliwość istnieje; nawet gdyby odjąć je wszystkie od głosów na tak, ich liczba spadłaby nieznacznie). Wielu uprawnionych zbojkotowało referendum, idąc za zaleceniami rządu Hiszpanii, co nie znaczy, że nie chciałoby oddać głosu w normalnych warunkach.

    @panzlowrogusrobal

    >>przy równoczesnym wzmocnieniu władz federalnych UE (dzięki poparciu wdzięcznych separatystów) mogłoby paradoksalnie stabilizować sytuacje<<

    Obawiam się, że to też mogłoby nie zadziałać. Nie wiem, na jak długo starczyłoby wdzięczności separatystów. Ludzie wkrótce przekonaliby się, że mimo braku Madrytu, który okrada i szkodzi, nie stali się z dnia na dzień milionerami, więc pewnie winna byłaby UE czy jeszcze ktoś.

    >>oczywiście politykom daleko do konstruktywnego pragmatyzmu i pewnie nic z tego nie będzie<<

    Tu się zgadzam, zwłaszcza, że równie daleko do konstruktywnego pragmatyzmu społeczeństwom, które tych polityków wybierają.
    już oceniałe(a)ś
    0
    0
    wreszcie opisales to zgodnie z prawda..
    już oceniałe(a)ś
    2
    0
    Niepodleglosci narody prawie nigdy nie dostaja w prezencie od dobrych wujków tylko ja "kupuja" za cene tysiecy litrów przelanej krwi.
    I prosze nie mówic o wyjatkowo cywilizowanym "rozwodzie" Slowacji z Czechami, bo to zupelnie inna sytuacja, kt byla wlasnie - rozwodem (a nie rezultatem walki o niepodleglosc).
    już oceniałe(a)ś
    1
    1