Donald Trump spędzał niedzielę na polu golfowym w New Jersey, a Rex Tillerson – w Chinach, gdzie szukał rozwiązania problemu Korei Północnej. W sobotę sekretarz stanu powiedział podróżującym z nim dziennikarzom, że Waszyngton „dwoma lub trzema kanałami” pyta Pjongjang o możliwość rozmów.
– Nie jesteśmy w całkowitych ciemnościach – stwierdził Tillerson. – Próbujemy.
Trump już wcześniej podkreślał, że rozmowy nie mają sensu, bo przywódca Korei Północnej Kim Dżong Un „rozumie tylko jedno”. W tym samym duchu „zaćwierkał” w niedzielę: „Powiedziałem Rexowi Tillersonowi, naszemu wspaniałemu sekretarzowi stanu, że marnuje czas, próbując negocjować z małym rakietowym człowiekiem”.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
No, nie tylko Koreańczyków, tak naprawdę może być i wielu Japończyków, Amerykanów oraz także Chińczyków. Właśnie z uwagi na tych ostatnich ten ;-) dotard jeszcze się trochę waha. Inna sprawa, że wyobraźni, to on nie ma; osobiście pokładam pewne nadzieje w amerykańskich generałach, którzy najlepiej znają ten temat z symulacji różnych wariantów działań i mogą się przeciwstawiać, niestety, tylko do pewnej granicy.
> mogą się przeciwstawiać, niestety, tylko do pewnej granicy.
Etam, do granicy. W USA mają długą tradycję zabójstw prezydentów. W razie czego po prostu dotarda odstrzelą.
Trochę żal tej młodziutkiej, zakochanej żony... tak pragnęłaby chyba spędzić z nim resztę swego życia...ach, to miłość, któż dziś tak kochać potrafi...
Powtarzam: skoro polityka typu przytulaski i grzecznie z Pół-Koreą nie działała to jaki sens ma jej stosowanie? Proponuję: nie czekać aż zgromadzą potencjał do zniszczenia świata, ale uderzyć wyprzedzająco, jeżeli tylko odpalą coś co spowoduje straty. I w tym sensie Trump ma rację. Bo od lat próbuje się z wariatem rozmawiać a wariat się śmieje i dalej zbroi. To o czym rozmawiać pytam?