Tak masowej czystki, której ofiarą padło za jednym zamachem około 50 wiceadmirałów i komandorów, dowódców eskadr i brygad, za Władimira Putina jeszcze nie było.
Po katastrofie okrętu podwodnego "Kursk" w 2000 r. dowódcy Floty Północnej, winni zaniedbań i kłamstw, długo zostali na swoich stołkach, a potem pojedynczo przenosili się na tłuste posadki, m.in. w Radzie Federacji, czyli senacie.
Tym razem jednak miarka najwyraźniej się przebrała. Lista zarzutów stawiana dowódcy floty wiceadmirałowi Wiktorowi Krawczukowi, szefowi jego sztabu wiceadmirałowi Siergiejowi Popowowi i dziesiątkom innych dowódców jest długa.
Wszystkie komentarze