Abchazi dyskutują, kto wygra tegoroczne piłkarskie mistrzostwa świata. Faworytami są iracki Kurdystan, Zachodnia Armenia, włoska Padania, Abchazja, a czarnym koniem - Cypr Północny. Nikt nie bierze na poważnie Somalilandu. To mistrzostwa drużyn "separatystów", których nie uznała FIFA. 

Na sobotnią ceremonię otwarcia przyszły tłumy, które szczelnie wypełniły stadion miejscowego Dynamo Suchumi. Na nowiutkim abchaskim obiekcie po kolei prezentowały się drużyny biorące udział w tegorocznych mistrzostwach świata ConIFA - jest ich w sumie dwanaście.

"Podczas podróży straciliśmy bagaże"

W oczy rzucali się roześmiani czarnoskórzy piłkarze z Wysp Chagos, a ich historia chwyta za serce. Przyjechali tu nie po to, aby wygrać, ale by przypomnieć światu o swojej sprawie - pół wieku temu mieszkańcy mieszczącego się na Oceanie Indyjskim, a należącego do Wielkiej Brytanii archipelagu zostali wysiedleni, bo USA chciały mieć tam bazę wojskową. W niedzielę podczas ceremonii na boisko wyszli z transparentem: "Chcemy wrócić do naszego raju!". Przed swoimi meczami będą wzbudzali uśmiech miejscowych (ich hymn to reggae), w trakcie sympatię (nawet kibice przeciwników będą skandować z życzliwością "Chagos, Chagos!"), a po meczach - współczucie (będą kolejno rozbijani w pył). - Najpierw trudno było nam zebrać pieniądze na przyjazd, potem podczas podróży straciliśmy bagaże. Ostatecznie udało nam się przywieźć trzynastu zawodników - mówił trener drużyny.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Agata Żelazowska poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze