W spustoszonym ubiegłorocznym trzęsieniem ziemi Nepalu są regiony, w których nie przetrwała żadna szkoła. Także Polacy pomagają je odbudowywać

Do szkoły w osadzie niedaleko wioski Singati w dystrykcie Dolakha wchodzi się bez butów. Dla mnie to nie był większy problem, bo włożyłem grube skarpety. Mali uczniowie chodzili boso. W styczniu u podnóża Himalajów słońce przyjemnie grzeje, ale gdy jest za chmurami, natychmiast robi się zimno.

Uczniowie do chłodu już dawno przywykli. Napalić w budynku nie ma czym, bo w okolicznych lasach porastających zbocza niskich partii Himalajów powstał rezerwat przyrody - za ścięcie drzewa grozi pół roku więzienia. A do zniszczonych trzęsieniem ziemi okolic nie dowozi się opału. Zresztą prawie niczego się nie dowozi. Ofiary kataklizmu z kwietnia 2015 r. wciąż mieszkają w budach z blachy falistej. To, że w osadzie odbudowano szkołę, zakrawa na cud.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Łukasz Grzymisławski poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze