Kadencja głowy państwa Nicolae Timoftiego upływa 22 marca, ale nowe wybory odbędą się dopiero jesienią. To efekt wyroku sądu konstytucyjnego przywracającego wybory bezpośrednie.

- Sąd konstytucyjny podjął rewolucyjną decyzję. Mamy miesiąc na przygotowanie ustaw wprowadzających zmiany do prawa wyborczego. Po uchwaleniu ich przez parlament wyznaczymy datę wyborów - mówi przewodniczący parlamentu Andrian Candu. Odbędą się one nie wcześniej niż jesienią, chociaż kadencja obecnego prezydenta kończy się 22 marca.

Zamieszanie jest pokłosiem piątkowej decyzji sądu konstytucyjnego uznającej zmiany dotyczące wyborów prezydenta wprowadzone w 2000 r. za sprzeczne z ustawą zasadniczą. Władze zrezygnowały wówczas z wyborów bezpośrednich na rzecz powoływania głowy państwa przez parlament. Grupa deputowanych z opozycyjnej Partii Liberalno-Demokratycznej postanowiła zakwestionować reformę, twierdząc, że została ona przeprowadzona bez zasięgnięcia opinii sądu konstytucyjnego. Sędziowie przychylili się do ich opinii. Orzeczenie oznacza powrót do bezpośrednich wyborów prezydenckich.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Marcin Ręczmin poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze