Papież Franciszek zakończył swoją pięciodniową wizytę w Meksyku mocnym akcentem: mszą przy zasiekach odgradzających kraj od Stanów Zjednoczonych. Wielu komentatorów zarzuca mu jednak, że nie zdobył się na spotkanie z ofiarami pedofilii w Kościele ani choćby raz otwarcie jej nie skrytykował.

Msza w Ciudad Juárez była "transgraniczna" - rozpoczęła się od pozdrowienia wiernych, którzy zebrali się po amerykańskiej stronie, w El Paso, była też transmitowana na tamtejszym stadionie, gdzie w środę zgromadziło się blisko 30 tys. osób. Franciszek zaapelował o "otwarcie serc" przed uchodźcami. Nie tylko tymi, którzy za wszelką cenę, często narażając swoje życie, próbują się przedostać z Ameryki Środkowej do USA.

- Nie możemy być obojętni wobec tych wszystkich braci i sióstr, którzy opuszczają swe domy, wyganiani przez biedę, przemoc, narkotykowe bandy albo mafijne organizacje. To kryzys, ludzka tragedia, której nie da się opisać liczbami. To są nazwiska, historie i rodziny! Uchodźcy są takimi samymi osobami jak my! - mówił, odbierając od Meksykanów gromkie oklaski.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Monika Tutak-Goll poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze