Parlament zdominowany przez opozycję nie zgodził się, by prezydent Nicolás Maduro rządził dekretami. Reżim zapowiada ?starcie ludu z faszystami?.

Od przegranych z kretesem grudniowych wyborów parlamentarnych, w wyniku których rewolucyjny obóz rządzący po raz pierwszy od 17 lat stracił większość w parlamencie, jego przywódca prezydent Nicolás Maduro, dziedzic Hugo Cháveza, próbuje sabotować zwycięstwo opozycji i ignorować deputowanych. Powołał nawet specjalne zgromadzenie delegatów ludowych, które ma zastąpić legalny parlament. Jednak ogłaszając stan wyjątkowy w upadającej gospodarce i żądając dla siebie władzy rządzenia dekretami, musiał zwrócić się o zgodę do parlamentu, bo inaczej podeptałby konstytucję napisaną przez swego zmarłego idola Hugo Cháveza. Rząd odmówił parlamentowi złożenia ekonomicznego sprawozdania ze stanu finansów państwa i stwierdził, że dekrety są konieczne, bo w stan zapaści wpędziła Wenezuelę rzekoma wojna ekonomiczna toczona przez opozycję i oligarchię na zlecenie imperialistów.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Łukasz Grzymisławski poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    No No Panie Kartofel przeczytaj ten tekst.
    już oceniałe(a)ś
    9
    8
    Skąd ja znam to odwoływanie się do "woli ludu" ponad konstytucją?
    już oceniałe(a)ś
    26
    29
    Tak kończy kraj który nie przestrzega podstawowych zasad ekonomi. Tych zasad nie da się oszukać nawet jak się ma zasoby ropy takie jak Wenezuela. Więc niech uważają ci którzy lekką ręką chcą rozdawać kasę.
    już oceniałe(a)ś
    28
    31