Szczyt został niemal całkowicie zignorowany przez amerykańskie media, co do pewnego stopnia można zrozumieć, bo zamienił się w długą serię najczęściej śmiertelnie nudnych wystąpień, których prawie nikt nie słuchał. Kiedy przemawiał Duda, w sali plenarnej zajęte było może 15 proc. miejsc. Najbardziej wytrwali delegaci, którzy jeszcze tam siedzieli, najczęściej pod blatami wpatrywali się w swoje telefony komórkowe. Z galerii dziennikarzy znajdującej się nad delegatami ten smętny ONZ-owski krajobraz było widać jak na dłoni. Próbowałem robić zdjęcia komórką, żeby go udokumentować, ale służby porządkowe mi tego zakazały. Wszakże nie dlatego, żeby chciały ukryć wstydliwą prawdę o szczycie rozwojowym, tylko dlatego, że manipulując komórką, mógłbym ją przypadkiem upuścić na głowę któregoś z delegatów (choć znakomita większość miejsc była pusta, więc zagrożenie dla delegatów było realnie niewielkie).
Wszystkie komentarze