"Bardzo dziękuję za wsparcie. Jestem na wolności. Przez cały czas myślałam o rodzinie, o najmłodszej córce (ma dwa miesiące - red), z którą mnie rozdzielono. Przeszłam przez piekło" - to były pierwsze słowa Swietłany Dawydowej po wyjściu z aresztu w Moskwie.
21 stycznia do mieszkania Dawydowej i jej męża Anatolija Gorłowa w Wiaźmie weszło 20 zamaskowanych funkcjonariuszy oraz jeden w cywilu - śledczy ds. "wagi szczególnej" Federalnej Służby Bezpieczeństwa.
Dawydową oskarżono o zdradę ojczyzny. Okazało się, że dziewięć miesięcy wcześniej w kobieta zadzwoniła do ambasady Ukrainy z informacją, że sąsiadująca z jej blokiem jednostka wojskowa opustoszała, a więc żołnierze mogli wyjechać do Doniecka.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze