Zaczęło się niewinnie - grupa chłopaków regularnie zapraszała 12-letnią Lucy i jej koleżanki po lekcjach na lody. Później chłopcy przedstawili nowe koleżanki swoim dorosłym znajomym. Ci zaczęli zapraszać dziewczynki na samochodowe przejażdżki, kupowali im drinki, częstowali marihuaną.
Gwałty zaczęły się nieco później - najczęściej przy pomniku ofiar wojny w miejscowym parku, w uliczce za zajezdnią autobusową, w taksówkach. I jeden raz w mieszkaniu, gdzie została zgwałcona przez kilku mężczyzn. 25-letnia dziś Lucy opowiada w rozmowie z "New York Timesem", że zgadzała się na wszystko, bo gwałciciele wiedzieli gdzie mieszka i grozili, że zabiją jej brata, zgwałcą mamę i podpalą dom. Dlatego dziewczynka milczała, a pobrudzone ubrania chowała w reklamówkach upychanych z tyłu szafy. Kiedy w wieku 14 lat w końcu powiedziała o wszystkim mamie, policjanci zabrali z jej szafy sześć dużych toreb. Po kilku dniach stwierdzili jednak, że ubrania zniknęły, a sprawę umorzono z braku dowodów.
Wszystkie komentarze