Podczas gdy tysiące policjantów i żołnierzy szukało Joo Bjung-juna, jego zwłoki leżały od miesiąca w kostnicy - tyle czasu zajęło zidentyfikowanie najbardziej poszukiwanego zbiega w historii Korei Południowej.

Za jego głowę władze oferowały pół miliona dolarów nagrody.

73-letni biznesmen i uznany w świecie artysta fotografik o pseudonimie "Ahae", przewodził założonemu przez teścia Ewangelickiemu Kościołowi Baptystów (uznanemu za sektę) i był właścicielem firmy, do której należał prom "Sewol".

16 kwietnia płynący z wycieczką szkolną prom zatonął u wybrzeży Korei Południowej. Zginęło blisko 300 osób, w tym wielu uczniów i nauczycieli. Opinia publiczna była wstrząśnięta, domagano się ukarania winnych.

icon/Bell Czytaj ten tekst i setki innych dzięki prenumeracie
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. 
 
Roman Imielski poleca
Podobne artykuły
Więcej
    Komentarze
    "Kapitan promu, który jako jeden z pierwszych wsiadł do szalupy, porzucając pasażerów, stanął przed sądem za wielokrotne morderstwo." Ciekawe czy u nas też byłby o to oskarżony. Mam dziwne wrażenie, że nie.
    już oceniałe(a)ś
    3
    2